poniedziałek, 1 października 2012

Magiczne Kuleczki [cz.1]

Pięć dni do godziny zero.

Wszędzie widzę wyprane ze współczucia, grube pielęgniary o wielkich, zimnych paluchach. Wszędzie widzę sterty skalpeli, sond, czujników i stada morderczych laparoskopów zerkających na mnie tymi swoimi żarówkowymi ślepkami, kłapiących laparoskopowymi paszczkami... A wszystko to będzie mi się wgryzać w brzuch, by po przejściu przez trzewia dotrzeć do źródła całego zła. I to tylko w jednym celu: by poza okolicznościowym wrzaskiem paszczowym Najwspanialszej-Z-Żon, dołączył do nas wrzask małej paszczęki nastawionej na ciamkanie Żonowego cyca i walenie pod siebie odrażających kup.

Tak jest, będziem się kroić!

Jako Prawdziwy Samiec, który nie był nigdy w szpitalu z niczym poważniejszym, niż uszkodzony kościec - prawdziwie samczo panikuję. O ile jeszcze grzebanie jakimiś precjozami w klejnotach nie przeraża za bardzo, tak sen z powiek spędza głupi jaś którego zapewne będę musiał spożyć. Dlaczego?
Bo za cholerę nie wiem, jak zareaguję!
Pół biedy, jeśli niczym uczestnik staropolskiej imprezy rzucę pawiem, po czym zwalę się nieprzytomny pod stół. Ale co będzie jeśli zacznę dobierać się do pielęgniarek? A do tego będą one stare i brzydkie?!
Zastanawia mnie jedna rzecz: czy można poprosić w szpitalu o zakneblowanie i przykucie do kaloryfera?

*****

Cztery dni do godziny zero.

Praca idzie jak krew z nosa. Wczoraj na jakiejś stronie internetowej widziałem zdjęcie, jak facet grzebie palcem w słoiku Nutelli. Nasunęło mi się pytanie: czy podczas zabiegu będę dupskiem do góry czy do dołu? Cholera, nigdy człowiek nie wie, czy znów się nie nadzieje na jakiegoś zboczeńca.

Muszę chwycić za słuchawkę i zadzwonić w miejsce, gdzie ma powłoka cielesna zostanie pocięta, wykręcona na lewą stronę, a następnie pozszywana. Już widzę oczyma wyobraźni wielkie, zimne przestrzenie odrażającego szpitala, ze szczurami biegającymi po podłogach, bitymi rekonwalescentami przywiązywanymi do łóżek, wielkimi pielęgniarami patrzącymi na mnie z wyższością... Pielęgniary z szerokimi barami, trzymające w ręku zwitek bandaża którym potrafią sprawnie unieruchomić lub zakneblować krnąbrnego pacjenta... Ciekawe, czy można też od nich dostać klapsa... Może nie będzie tak źle...

*****

Godzina 10:00. Mam cichą nadzieję, że lekarze już wytrzeźwieli, a pielęgniarki skończyły debaty nad poranną kawusią. Nieśmiało wybieram numer do szpitala by dopytać się o szczegóły organizacyjne związane z mą jakże nędzną osobą. Wybieram numer telefonu, czekam kilka sygnałów, w słuchawce rozlega się:

- Szpital słucham?

Drżącym głosem, jąkając się ze zdenerwowania wyduszam z siebie:

- O Łaskawa Służbo Zdrowia, zechciej pochylić swe oblicze nad swym nędznym pacjentem i uczynić mi zaszczyt otrzymania informacji o zabiegu, który w swej nieskończonej łaskawości zdecydowałaś się na mnie wykonać! Niechaj błogosławiony będzie dr. Jajciachowicz, o wspaniałomyślności niezmierzonej, która sprawiła, że....

...nie jest dane mi skończyć:

- dr Jajciachowicz, to proszę dzwonić na oddział, wew 5151.

Tu następuje potężne JEB! wykonane słuchawką po 2giej stronie. Uffffffffffff... A mogła zabić...
Przełykam nerwowo ślinę. Za oknem krople deszczu tłuką w parapet. Wybieram nr telefonu, wklepuję wewnętrzny, czekam. Kilka sekund później zostaje nawiązane połączenie:

- Jajciachowicz, słucham.
- Dzieńdobry, z tej strony...

...zamieram. Mógłbym dać pół lewej nerki, że w tle poza głosem Jajciachowicza słyszę jakieś niepokojące buczenie. Dochodzi do tego dźwięk jakby powoli rozdzieranego prześcieradła...

- ... z tej strony... znaczy się jestem umówiony na zabieg na czwartek i chciałem dopytać...

...wsłuchuję się w dźwięki dobywające się ze słuchawki. Wyraźnie słychać odgłos ciągnięcia czegoś ciężkiego po podłodze. Matko jedyna, zamordowali kogoś!

- ...i chciałem dopytać o której dokładnie mam przyjechać i czy mam być na czczo i czy zabieg jest w czwartek czy w piątek?

Czekam niecierpliwie na odpowiedź. Po 2giej stronie słyszę powolne sapanie Jajciachowicza. Oczyma wyobraźni widzę rozwalonego w zacienionym fotelu lekarza trzymającego słuchawkę w lewicy, prawicą smyrającego się po szyi. Po prawej od fotela wielka pielęgniara oświetlona bladym blaskiem szpitalnej lampy wpatrzona w Jajciachowicza sunie powoli palcem wskazującym po ostrzu skalpela. Na opuszki jej palca pojawia się kropla krwi, którą Jajciachowicz lubieżnie zlizuje ściskając mocniej słuchawkę...
Nagle wyrywa mnie z zamyślenia głos Jajciachowicza:

- W czwartek proszę na czczo przyjechać na dziewiątą, zabieg będzie w piątek.

Dziękuję za informacje i rozłączam się. Wpisuję informacje do terminarza i nagle, niczym uderzenie młotem w twarz, dociera do mnie druzgocąca świadomość: na dziewiątą na czczo, tzn że mam nic nie jeść?!?? JAK TO?!!?!?

*****

Google maps. Wpisuję adres szpitala. Wyznaczam trasę, oglądam przejazd, przybliżam zdjęcie satelitarne szpitala. Przed oczami mam kompleks budynków, pośród których zwraca na siebie uwagę jeden szczególny: Lecznica Weterynaryjna.

Ej, a jeśli się przesłyszałem i nie miała to być laparoskopowa operacja, tylko całkowita kastracja?
O kurwa.

5 komentarzy:

  1. I ciach!

    Powodzenia. (:

    Czego sie nie robi dla nieprzespanych nocy, przeszywajacego wrzasku i zakupkanych pieluch.

    OdpowiedzUsuń
  2. Żeby Ci jaj nie obcięli przez przypadek ;p

    OdpowiedzUsuń
  3. Po samiczemu głaszczę po główce i ślę buziaka - do zobaczenia (miejmy nadzieję hehe) ;))

    OdpowiedzUsuń
  4. "Siostro, ta nerka będzie dzisiaj"

    OdpowiedzUsuń
  5. nie wiem co Ci będą wycinać ale jeśli w piątek na obiad dadzą flaczki - bądź ostrożny :)

    3m się chłopie :]

    OdpowiedzUsuń