wtorek, 29 stycznia 2013

Statystyka

Czasami lubię zerkać w statystyki bloga. O ile rosnące słupki oznaczające ilość Waszych wizyt są oczywistym powodem do dumy i radości, to frazy wpisywane w Google przez ludzi  nim trafią na 30latka potrafią przyprawić o drgawki.

Co wpisywali ludzie przed trafieniem tutaj? Jest tyle perełek, że trzeba było to podzielić na kategorie...
(pisownia oryginalna)

Kat. 1: Flora, fauna
  • glizdy w mieszkaniu
  • robaki w dupie
  • czarna glizda w karpiu
  • jak wygladaja robaki kocie zdjecia
  • jak wyglądają robaki w dupie
  • kot wącha moją twarz
  • małe glizdy w domu
  • srający kot do kibla
  • robak w penisie
  • robaki wychodzą przez plecy
  • robale atakujo
Kat. 2: Gastronomicznie:
  • do porzygu albo do posru
  • mortadela inaczej
Kat. 3: Damsko-męsko
  • tortury pęcherza
  • pytostój
  • rękę na pełnym pęcherzu
  • sexistowskie texty
  • sprawy damsko meskie blog
  • u pana boga za piecem blondyna z cycami
Kat. 4: WTF?!?
  • bąbel między pośladkami
  • filmy o nindży co ma sznurek z ręki
  • idzie zima pora sie najebac
  • pasze głembokie kloc
  • srajacy w kiblu a ich panowie
  • zboczone mikołaje
*****

Tia, aż nie wiem co mam powiedzieć...

Mlekoglut morderca

Niedzielny poranek. Najwspanialsza-Z-Żon w objęciach Morfeusza słodko ciamka przez sen. W domu rozkoszna cisza, nawet Merdaty nie zakłóca spokoju lizaniem sobie czegokolwiek.
Wstaję, półprzytomny idę do kuchni niczym zombie wyczuwający zapach mózgownicy. Tam jest KAWA.
Woda do czajnika, czajnik na palnik, gazem w palnik, do tego iskierka, małe PUCH! i już ogień radośnie syczy pod czajnikiem. Kubek. Mój ulubiony, prl`owski kubek gwizdnięty bezczelnie z baru mlecznego w Kołobrzegu. Biorę go, łyżeczka kopiasta kawy, dwie łyżeczki średniokopiaste cukru.
Woda już bulgoce. Zalewam kawę delektując się aromatycznym zapachem. Merdaty przyszedł do kuchni licząc na coś do jedzenia. Naiwniak.
Mleko, tak, teraz mleko. Otwieram lodówkę. Zza kapusty pekińskiej zerka na mnie podejrzliwie ser pleśniowy. Nie przypominam sobie, żebyśmy kupowali ser pleśniowy. Półka niżej - kawałek ciasta kuli się za kartonami z sokiem. Ot, sprytne bydlę, myśli, że jak go nie zauważę, to nie zostanie zjedzone. Spoko spoko, będzie do 2giej kawy. Szukam dalej. Butelka jakiejś prastarej wódki. Po kij nam wódka jeśli żadne z nas tego nie lubi? A, właśnie, przyda się jak przyjdą koledzy szwagra. Studenci wypiją wszystko, ostatnio wychlali mi nawet nalewkę kasztanową. Dobrze, że zdążyłem schować Kreta, chyba chcieli już robić z niego drinki.
Tymczasem za słoikami z kapustą kiszona znajduję mleko. O jak ładnie. Kartonik prawie pusty, ale na dziś jeszcze wystarczy. Wlewam mleko do kawy, miącham ciesząc się na samą myśl o aromatycznej kawie. Mniam!

Mija 20 minut. Kawa wypita. Rozłożony na kanapie rozwalam swoim Czarnym Księciem kolejny czołg który wjechał mi przed działo. Nic tak nie poprawia rano humoru, jak mała demolka na placu boju.
Wstaje Najwspanialsza-Z-Żon.
- robię sobie kawę, chcesz jeszcze jedną?
Oczywiście że chcę, kawa jako deser po kawie to najlepsze co może być! Tym bardziej, że właśnie jakieś bydlę wsadziło mi pod ogon czołgu wielki zły pocisk. Książę pali się równo, załoga kona w męczarniach. Ach te niedzielne poranki!
Udaję się do kuchni za Najwspanialszą-Z-Żon podziwiać Jej poranny powab i subtelność. Pognieciona kobieta z poduszką odbitą na twarzy ma w sobie coś magicznego gdy tak próbuje ogarnąć świat zaspanym wzrokiem, drapiąc się jednocześnie po zadzie.
 Dwie - trzy minuty później woda już bulgoce, kubki przygotowane, kolejnych kilka ruchów, kawa zalana, biorę pudełko by dolać mleka, odkręcam, przechylam, początkowo leci kilka kropel i nagle...

...z kartonika wyłania się obleśny, ciągnisto-kleisty mlecznobiały glut z przezroczystymi grudkami robiąc CHLUP! do kubka z kawą. Po kuchni rozchodzi się woń jakby kiszonki i niedomytego krowiego cyca.
Z przerażeniem patrzę w kubek: na powierzchni kawy dryfuje coś przypominające z wyglądu bardziej kiszony ejakulat niż cokolwiek zdatnego do spożycia. Biały ektoplazmowy twór zaczyna rozpadać się na mniejsze kawałeczki zostawiając za sobą smużki białawych glucików.
Najwspanialsza-Z-Żon zerka do kubka:
- o, mleko było zepsute. Dobrze, że wczoraj kupiliśmy świeże. A Ty jakie piłeś? Otworzyłeś to nowe?
- nie, nie otworzyłem nowego.
- to co, sraczusia bedzie?
- ...

*****

Niedzielne przedpołudnie. Czas, gdy można bez pośpiechu zjeść śniadanie, przygotować rodzinny obiad, jakiś spacerek zaliczyć.
Najwspanialsza-Z-Żon krząta się w kuchni, ja staram się by nie wypadły mi dołem jelita. Jęki cierpienia niosą się daleko i wyraźnie. Do uszu moich dochodzi głos z kuchni:
- to co, pijesz tę drugą kawę? Z MLEKIEM?
Nie jestem nawet w stanie nic odpyskować. Jako, że jak coś weszło to i wyjdzie, Mlekoglut-Morderca postanawia opuścić moje ciało. Przy akompaniamencie dźwięków przywodzących na myśl wodospad którym płynie kisiel, syczę pod nosem przez łzy:
- ...a mleko do kawy to kupimy kurwa w PROSZKU!

niedziela, 27 stycznia 2013

Kutafon Pierdoła

Każdy Prawdziwy Samiec wie, że nie należy opuszczać żadnej okazji na darmowe żarcie.
Nie ma znaczenia, czy to promocja w markecie, urodziny nielubianego członka rodziny, czy popijawa z okazji 400lecia nadania praw wiejskich miejscowości Wargowo Dolne.
Jest żarcie - trzeba żreć!

Ekstremalnie śmiertelnym grzechem byłoby zmarnować okazję, gdy pasza jeszcze w wersji ŻYWEJ, gwarantującej jego świeżość, pcha nam się w ramiona. Nie można zrobić nic innego, jak brać co los nam dał. Nawet, jeśli jest to tylko średnio przytomny gołąb przymarznięty w połowie do chodnika.

Tak oto trafił w nasze progi chwilowy gość. Poznajcie go, oto Kutafon Pierdoła:



Założenie było proste: przynoszę go do domu i zjadamy dziada. Opcja 2ga: jak będzie za chudy, to go rozmrozimy, odkarmimy i zjemy. Niestety Najwspanialsza-Z-Żon stwierdziła, że zjadać nikogo nie będziemy. Zamiast tego załadowała Kutafona w karton, siadła do Google i zaczęła szperać, czym to można odkarmić bydlę skrzydlate, zanim sprzeda mu się kilku kopów pod skrzydło na drogę.

Jak się okazało, nie dość, że bydlę jest anorektyczne w stopniu dyskwalifikującym go jako pasza, to w dodatku weterynarze zalecają po odkarmieniu takiego dziada przetrzymać zdechliznę do czasu nieco mniejszych mrozów.
I tak oto jesteśmy w dupie. Zeżreć się go nie da, a w dodatku będzie toto na naszym garnuszku, wyżerając moje ulubione pieczywo.
Dzień pierwszy kutafonowego pobytu u nas zakończył się bez ciekawszych wypadków. Gołąb owinął się wokół butelki z ciepłą wodą jak bereciara wokół kadzielnicy i poszedł w kimę.

Dzień 2:

Kutafon stwierdził, że on wszystko pierdoli i siedzieć w kartonie nie będzie. Po kilku solidnych glebach, wskoczył na skraj kartonu i rozejrzał się dookoła. Chyba nasze mieszkanie średnio mu odpowiada, bo pierwsze co zrobił to z wrażenia zwalił się z kartonu wprost pod łapy Merdatego, robiąc przy tym raban jakby się co najmniej trzecia wieża waliła. Merdaty powąchał inwalidę i zniesmaczony poszedł wylizać sobie pierdziawę.
Kutafon zrobił szybki przegląd mieszkania chowając się to tu, to tam, o skrzydłach chyba zapomniał. Nasze nadzieje, że bydlę odleci w swoją stronę nie znalazły odzwierciedlenia w rzeczywistości. Albo mu się tu podoba, albo jest świadom temperatury za oknem. Byle tylko bydlę swojej rodziny nam tu nie ściągnęło. Na wszelki wypadek zabieram z jego zasięgu telefon.
Kończy się dzień 2gi. Skrzydlaty nadal nic nie zjadł i nic nie pił. Mówiłem od razu, żeby go zjeść zanim wykituje. Ja truchła z recyclingu spożywać nie będę!

Dzień 3:

Od samego rana raban. Chce wyjść z kartonu. Albo nie, chce wejść do kartonu.
Wykopujemy dziada na środek pokoju. Skrzydlaty pierwsze co, to stara się zeżreć kawałek dywanu i dziwnie patrzy na psa. Zastanawiam się, czy nie planuje go spożyć.
Oczywiście okruszki podawane przez Najwspanialszą-Z-Żon są a-fe, lepsze kawałki paszy są pod łóżkiem. Wychodzi na to, że albo pająki miały imprezę z chipsami, albo ktoś tu tajniacko opierdzielił paczkę Laysów.
Najwspanialsza-Z-Żon dziwnie przemilcza temat.

Kutafon widać ma się naprawdę dobrze podejmujemy więc próbę podrzucenia go do stada innych kutafonów żerujących pod naszym oknem. Bydlę wystawione na parapet średnio interesuje się kolegami w dole, wręcz zdziwionym wzorkiem zdaje się skomentować warunki atmosferyczne:
- ja mam sfrunąć na ten zimy śnieg? NO CHYBA TY!



Dopiero okruszki na parapecie przywracają go do życia. Wygląda na to, że bydlakowi musi być zimno by zaczął żreć. Przetrzymujemy go 15 min za oknem, podczas których wrąbał trzecią część chleba. Pięknie, a pasztetową to ja będę musiał wciągać teraz ze starą bułką.



Niestety, coś jest nie tak jak powinno być z Kutafonowym licem. Pomijam oczywiście fakt, że jest brzydkie jak dupa szatana - to wiemy wszyscy.
Wygląda na to, że skrzydlaty nie potrafi sobie poradzić z większymi kawałkami jedzenia. Jakby siły w dziobie nie miał. Może dostał gdzieś w ryj pod karmnikiem? Z takim wyrazem dzioba, to faktycznie za samą twarz można zebrać liścia w lico...



Nie pozostaje zrobić nic innego, jak drobno trzeć chleb podawać mu pod sam dziób. Muszę sprawdzić, co zrobi z pieczywem startym na pył - może wciągnie nosem?
Gołąb nażarłszy się jak dzika świnia w kartoflisku stwierdził, że wystarczy tego wietrzenia dupy i pora wracać do domu.
No i wrócił. Do nas. No tak sobie siedzi w tym swoim kartonie....

czwartek, 24 stycznia 2013

Kuchenne ewolucje

Czwartek.
Po pięciu dniach cierpienia, okrutnych męczarni pod postacią anginy zaklętych, powstaję oto ja, niczym Fenix z popiołów! Ruszam swój Prawdziwie Męski zad, by niespodziankę Najwspanialszej-Z-Żon zrobić.
Znaczy się - upierdolę coś wybitnego na obiad!

Szybka wizytacja w kuchni. No tak. Leżąc w domu zeżarłem większość rzeczy nadających się do spożycia. Jedyne co rzuca się w oczy to kurczak i pomarańcze. Wklepuję w Google 'kurczak z pomarańczami' i voila! Jest przepis! Są nawet obrazki - to jeszcze lepiej. Tylko coś tu nie gra. Trup na obrazku ma jakby nogi i kończyny górne, a mój jest płaski i bardziej meduzowaty. Ano tak, w zamrażarce były tylko filety... Jak wiadomo filet nie posiada dziury odbytowej, więc nijak nie da się wypchać go pomarańczą. Przepis odpada.
Zmiana frazy: 'kurczak z pomaranczami'.
Jest!
Na obrazku filet - to mam. Pomarańcze - to też mam. Jeszcze raz sprawdzam tytuł przepisu: "Kurczak w pomarańczach... z orzechami". Jakie znów orzechy?
Chwila grzebania w torbie - ha! Znalazło się kilka orzechów! No to jak zaraz obiada uwalę, to Najwspanialszej-Z-Żon tak zmiękną kolana, że zacznie zostawiać za sobą mokre ślady!

...wyciśnij sok z połowy cytryny i pomarańczy...

No to to wiem o co chodzi, w końcu jestem samiec, po coś ten testosteron i mięśnie mam. Kilka strzałów w cytrusowe lica i już sok leje się gęsto!

...posól i popieprz kurczaka pokrojonego w paski...

Ciach ciach ciach! Kilka ultraszybkich ciosów nożem w kurze truchło i mamy paseczki jak od liniki. Teraz doprawiamy zwłoka: jeb, w słoiku została końcówka soli. No nie ma chuja we wsi, soli nie styknie. Zeskrobuję dzielnie ostatki z dna słoika. Mało, cały czas mam jej za mało. Na szczęście kawalerskie czasy nauczyły, jak pozyskiwać sól gdy wydawać się może, że nie ma jej wcale. Do zbiornika po soli wlewam odrobinę wody, miącham, miącham, próbuję - woda słona jak pacha spoconej kurtyzany przy DK88. Chlup - wlewamy pomyje do mięsa uzyskując słoną marynatę. Do tego dorzucamy pieprz i gotowe. Zerkam w przepis co zrobić z pomarańczami, a tam...

...Połączyć sok ze startymi skórkami (pomarańczy, cytryny i/lub limonki), miodem, imbirem, cynamonem, olejem i winem, drobno posiekanym czosnkiem, wymieszać dokładnie.

CZYM KURWA?!?!?!
Wcześniej tak nie było napisane!!! Psia mać, musiałem nie przewinąć strony!
Co to jest kurwa IMBIR? To chyba do ciastek coś, jak będę miał piec ciasto do tego kurczaka to jebnę!
Szybkie poszukiwania w koszyku z przyprawami. Srylion torebek z najróżniejszymi dziwactwami, na jednej jest jest napis "imbir". Ok, wsypuję ciulstwo do marynaty. Teraz miód. Miał być płynny, ale mam tylko taki co się w cukier zamienił. Odlewam marynatę, pakuję miód, miącham dłonią robiąc ciapaję - teraz jest płynny. Olej? Olać olej, mamy jeść zdrowo bez zbędnych kalorii. Wino - odpada, jestem na antybiotykach. Czosnek... Pomarańcze i czosnek?
Wącham mięso w marynacie - jebie jakby lekarstwem na kaszel. Jednak czosnek to zdecydowanie dobry pomysł. W razie czego dodam więcej - zabije posmak syropu odkrztuśnego.
Mija kilka minut - czosnek pociachany. Skórka z pomarańczy starta, skórka z cytryny... eeeeeeeeee.. cytryna była tylko jedna, co ja z nią zrobiłem po wyciśnięciu?

...na szczęście w koszu na śmieci nie było nic obleśnego, do czego skórka z wyciśniętej cytryny mogła się przykleić. Wącham - wydaje się ok. Kilka sekund szorowania pod kranem i skórka jak nowa, nic tylko ścierać!

Orzechy... pieprzyć orzechy, nie zdążę, mam kawałek czekolady z orzechami, dam na deser to wszystko się wyrówna.  Obieram pomarańcze, kroję w plasterki, zerkam w przepis:

...ułożyć warstwami w naczyniu żaroodpornym..

Naczynie żaroodporne? Coś ostatnio Najwspanialsza-Z-Żon o nim mówiła, więc szukam dziadostwa w szafkach. Znalazły się kapcie których szukałem od pół roku, znalazła się gumowa kość od psa i jakiś element damskiej bielizny lub średniowiecznego narzędzia tortur. To zależnie od tego, czy zakładałem sobie to na tyłek czy na twarz. Oczywiście naczynia żaroodpornego nie znalazłem.
Jest za to forma do ciast. I to i to do piekarnika się nadaje, układam więc drobiowo-pomarańczowe piętra w czymś co ma więcej wspólnego z babką piaskową niż kurczakami. Pakuję wszystko do piekarnika - akurat wchodzi do domu Najwspanialsza-Z-Żon.

Staję w drzwiach z kuchni dumny z siebie niczym Bydlę Miaukate po uświnieniu jednym rzygiem trzech par butów, następuje tradycyjny cmok i tradycyjne w takich okolicznościach pytanie:

- co będzie na obiad?
Dla podkreślenia atmosfery obniżam głos i patrząc prosto w oczy Najwspanialszej-Z-Żon pytam:
- a czym Ci pachnie?
- kurczak z cebulą?

...no ja pierdolę. Odwracam się i wchodzę do kuchni.
Piętnaście minut później wszystko wygląda na gotowe. Ryż ugotowany, kurczak soczysty i pachnący, nawet pomarańcze nie zamieniły się w breję. Układam wszystko ładnie na talerzach, po chwili podaję korytko Najwspanialszej-Z-Żon.
Mijają minuty przesycone ciamkaniem, siorbaniem i mlaskaniem. Nieśmiało pytam:
- smakuje?
Najwspanialsza-Z-Żon z uroczo dyndającą cząstką pomarańczki w kąciku z ust stwierdza:
- cysstko parco tophe!

Maj miszyn is kamplit!

*****

Uzupełnienie notki:

Kilkanaście minut po obiedzie Najwspanialsza-Z-Żon czyta notkę. Czekając na ochy i achy wiercę się obok. Gdy otwierają się usta mej 2giej połowy jestem gotów na chłonięcie pochwał i komplementów.

- GDYBYM WCZEŚNIEJ TO PRZECZYTAŁA TO BYM NIE ZJADŁA!!! IDŹ I ZGIŃ I NIE RÓB WIĘCEJ OBIADÓW!!!

...i weź tu próbuj dogodzić kobiecie...

poniedziałek, 14 stycznia 2013

Zwycięstwo

Niedziela, późne popołudnie.
Okopani w kocach leżymy z Najwspanialszą-Z-Żon gapiąc się bezmyślnie w monitory. Pod ręką kawa, przy łóżku pies, sielanka... Nagle do mych uszu dochodzi pytania niszczące rozkoszną atmosferę:
- to idziemy do Orange przepisać umowę?

Szybka kalkulacja: dziś pójdziemy, teoretycznie będzie mniej ludzi, załatwimy co mamy załatwić, problem będzie z głowy. Obrócimy samochodem w niecałe 40 minut.
- ok, możemy jechać. A może przejdziemy się do tego bliższego salonu?
W tym momencie Najwspanialsza-Z-Żon wtuliła się nieco bardziej w koc i zalotnie mrugając wydusiła z siebie:
- bo ja przy tamtym salonie chciałam pooglądać jeszcze w sklepach za jakimś sweterkiem.

Pies zobaczywszy grymas na mojej mordzie, opuścił pokój z miną pt. "zaczyna się".

*****

Niedziela, późne popołudnie. Centrum handlowe.
Wchodzimy do pierwszego ze sklepu. Misja: kupić sweterek.
Najwspanialsza-Z-Żon pierwsze co robi, to wpada w grupę wieszaków, które z pewnością ze sweterkami nie mają wiele wspólnego:
- popatrz jakie ładne BLUZECZKI!
Zagryzam wargi, przełykam ślinę, czuję jak nadchodzi srający kot. Nie no, trzeba coś z tym zrobić, jak mi się babsko rozkręci, to zaraz zamiast sweterków zacznie buszować w bucikach. Zresztą już widzę, jak Najwspanialszą-Z-Żon znosi trochę bardziej jakby w stronę wieszaków ze spodniami.
Podchodzę do półek ze swetrami, zerkam na metki: kurwa, znów jakieś hieroglify i literki. Szybko szukam w myślach z czym mi się kojarzyły ostatnie zakupy... a tak! Żmija! Wijąca się żmija! Wybieram rozmiar S, zgarniam z wieszaka kilka obojętnie-jakich swetrowych esek i z całym tym bajzlem na rękach przepycham Najwspanialszą-Z-Żon do przebieralni.
Niewiasta moja zaskoczona pomocą zerka nieufnie na ciuchy:
- ale o co chodzi?
Ja, z miną wielkiego znawcy mody, przy którym waginosceptyk z kapelusikiem na głowie znaczy mniej niż zeszłoroczny śnieg, stwierdzam z pełną stanowczością:
- nie gadaj, zakładaj, chcę coś zobaczyć!
Najwspanialsza-Z-Żon poruszona moim zaangażowaniem zaczyna wplątywać się w kolejne ciuchy. Na pierwszy rzut oka widzę, że leżeć będzie jak plandeka na polonezie, ale dzielnie dopinguję:
- mhm..... hm hm hm, mhm.... - mruczę tajemniczo pod nosem - aha... hahymmmm... ok, ściągaj!
Kilka ruchów, Niewiasta stoi już w nowy. wdzianku. Sweter pasuje jak pięść do nosa, wali wczesnymi latami 80 na Gubałówce. Mrużę oczy gapiąc się jak kot w ser pleśniowy:
- aha.. hemmmmm... tutaj ściągnąć, tam, zwęzić... aha.. aha...
Najwspanialsza-Z-Żon wyraźnie poirytowana traci cierpliwość.
- ale o co chodzi? To mi totalnie nie pasuje!
- wiem, że nie pasuje, jak chcesz żebym Ci doradził, to muszę się nauczyć rozpoznawać, co Ci dobrze leży. Zakładaj ten trzeci - zażądałem, mając w głowie już prawie kompletny plan wybrnięcia z zakupowych problemów.
Trzeci twór rękodzieła krawieckiego przywodził na myśl pokrowiec na kontrabas. Najwspanialsza-Z-Żon zrzuciła  z siebie ostatnią mierzoną sztukę. Żaden sweterek nie spasował. Spasowały za to dwie bluzeczki.
Płacąc przy kasie miałem już do końca skrystalizowaną myśl:
Jeśli kobieta podczas zakupów czegoś poszukuje, to szuka najpierw kroju, później rozmiaru. Na koniec jak się zgadza rozmiar i krój, to zaczyna się czepianie szczegółów: a to guziczek nie taki, a to kołnierzyk sraki a rękawik owaki. Jeśli więc zaplączemy Najwspanialszą-Z-Żon w kilka przędzalniczych koszmarów, to zdruzgotana tym co zobaczyła w lustrze, będzie mniej marudzić mając na sobie coś, co dobrze leży, podkreśla to co podkreślać powinno i ukrywa rzeczy, które widocznymi nie powinny być.
W kolejnym sklepie chwytam w dłonie wszelkie eski nie patrząc nawet czy to męskie, czy damskie. Gdybyśmy byli w sportowym, to pewnie przytargałbym do przymierzalni nawet ponton.
Kolejny raz upycham Najwspanialszą-Z-Żon w przebieralni ze stertą ubrań, sprawdzając co się stanie: sztuka pierwsza - dramat, zniknęły cycki, ale dupsko za to wielkie jak u stodoła. Sztuka druga: cycki jak arbuzy, ale nogi skróciło. Trzecia: są cycki, są nogi, dupska brak. No armagedon! Czwarta - nawet lustro się wykrzywiło. Niewiasta moja od zakładania i ściągania ciuchów jest już tak naelektryzowana, że można by Nią zasilić sporej wielkości wieś na Podkarpaciu.
Sztuka piąta... UUuuuuuuuuuuuuuuuu...
Talia: jest. Biodra - są. Cycki - są. Dupcia - oooooooooooo, OOOO!!!! JEST, hue hue hue, pasuje!
Najwspanialsza-Z-Żon też jakby zadowolona z efektu przegląda się z uśmiechem na twarzy.
- No pasuje, no, fajny!

Ta-daaaaaaaaaaaaaaam!
Płacę, wychodzimy, człapiemy w stronę samochodu. Zerkam na zegarek.
- wiesz, że uwinęliśmy się w niecałą godzinę?
- no, aż się zdziwiłam...
Tak. Oto ja, Samiec Alfa. Ujarzmiłem babskie zakupy.
Drodzy Samcy, to działa!

środa, 9 stycznia 2013

Smętna notka z zimną kalkulacją

Każdy tryskający testosteronem Prawdziwy Samiec ma we krwi polowanie. To jakiegoś mamucika ubić, to znów samicę ogłuszyć i do jaskini zaciągnąć, ewentualnie z braku laku muchę dorwać i kapciem spłaszczyć nieco. Zdobywanie - tak, to jest TO, TEGO mi trzeba!!!

Urodziła się więc w trzecim zwoju mózgowym myśl: w tym roku także zapoluję na nagrody w konkursie na Blog Roku. Czytelników kilku mam, niektórzy nawet systematycznie wracają, a nóż widelec położę któregoś dnia przed nogami Najwspanialszej-Z-Żon jakąś nagrodę i rzeknę:
- Patrz kobieto, jakiego masz zdolnego chłopa!

Wpakowałem się więc w stronę konkursową i...

...każdy tryskający testosteronem Prawdziwy Samiec wie, że bywają czasy gdy w okolicy nie uświadczy się mamuta i trzeba żreć jagódki. I choćby jagódka sraczką groziła - nie pozostaje nic innego jak przeżuwać - za przeproszeniem - owoce, wspominając jednocześnie dni, gdy to mamuci trup ścielił się gęsto.

*****

Gapię się w kategorię zastanawiając się, czy dobrze widzę. Nijak nie mogę wpakować bloga w żadną z nich. W akcie rozpaczy która nadeszła dnia trzeciego, zacząłem się zastanawiać czy aby to nie jakiś spisek! Nie ma co jednak macierowiczować nad rozlanym mlekiem, trzeba przyznać, że nie ma w tym konkursie miejsca, gdzie by pasował 30latek...

Ja i moje życie. Blogi osobiste i pamiętniki. Piszesz o sobie, dziecku, swoich bliskich? Lubisz dzielić się swoją codziennością z innymi? A może na blogu analizujesz zawiłości relacji damsko-męskich?

W zeszłym roku kategorię tę zdominowały zapiski dotyczące walki ludzi z chorobami etc. Pchać się tam ze swoim wysublimowanym poczuciem humoru jest równie na miejscu, jak wręczenie mi kota w prezencie.

LifeStyle. Uwielbiasz dzielić się na blogu nowymi kreacjami lub jesteś ekspertem od tematów parentingowych?

Tia, jak raz podałem Najwspanialszej-Z-Żon do przymierzalni nie ten rozmiar co trzeba, to mi bez mała wieszakiem duszę z ciała wydobyła. Odpada.

Pasje i zainteresowania. Jeśli prowadzisz bloga w całości poświęconego swojej pasji, ta kategoria jest dla Ciebie. Cokolwiek zajmuje Cię bez reszty, powinno ujrzeć światło dzienne. Dołącz do kategorii!

Szczególnie przerażająca jest część "cokolwiek zajmuje Cię bez reszty, powinno ujrzeć światło dzienne". Mam się pochwalić tym, co mnie zajmuje bez reszty? Ciekawe, kto by mi wtedy przynosił paczki do więzienia....

Polityka i Społeczeństwo. Blogi o tematyce politycznej i społecznej. Komentujesz wydarzenia polityczne i społeczne, prezentujesz własne poglądy lub zajmujesz się dziennikarstwem obywatelskim?

Matko jedyna, jeszcze żebym się polityką zajmował? Już to widzę, wesołe sprawozdanie z prac sejmowych: posiedzenie sejmu okiem 30latka!
...pisałem już o przynoszeniu paczek do więzienia?

Literackie i kulturalne. Blogi literackie i kulturalne. Jeśli piszesz wiersze, opowiadania, recenzje, uprawiasz na blogu jakąkolwiek formę publicystyki czy też fascynujesz się kulturą i sztuką, ta kategoria jest dla Ciebie.

Kiedyś napisałem wierszyk dla Najwspanialszej-Z-Żon. Do tej pory mi to wypomina...

ArtBlogi.Fotoblogi, komiksy i grafiki. Jeśli Twoją pasją jest autorska fotografia, grafika lub komiks, a na blogu realizujesz się artystycznie, ta kategoria jest dla Ciebie.

Ostatnio rysowałem w szkole średniej. Dorwałem wtedy zeszyt do religii któregoś z kumpli i narysowałem mu w nim siusiaka z aureolą. To chyba nie o to chodzi w tej kategorii?

Zdrowie i kulinaria. Blogi o tematyce kulinarnej i zdrowotnej. Gotujesz, pieczesz i dzielisz się swoimi kulinarnymi odkryciami czy może prowadzisz bloga o tematyce związanej ze zdrowiem lub dietami?

Jak to powiedziała Najwspanialsza-Z-Żon: gdy robię obiad, to będzie do jedzenia jedna z trzech rzeczy: szyszka, filet drobiowy albo pieczonka. Ewentualnie w akcie uniesienia pizza. Do bani.

Firmowe i profesjonalne. Blogi profesjonalne i firmowe. Wybierz tę kategorię jeśli prowadzisz bloga firmy, fundacji, stowarzyszenia lub specjalistycznego bloga o tematyce, którą zajmujesz się zawodowo.

Już widzę te wpisy... "dzisiejszego poranka paski postępu posuwały się na monitorze niezwykle żwawo.. Można powiedzieć, że rozpierała je jakby chęć współzawodnictwa w niekończącym się wyścigu kolejnych analiz i aktualizacji...". Odpada.

Vlogi. Videoblogi. Jeśli głównym narzędziem, jakim się posługujesz w prowadzeniu bloga, jest kamera - wybierz tę kategorię i pokaż, co potrafisz!

Kiedyś jak się nagrałem i odtworzyłem to na telewizorze, to kot wiejąc w panice zwalił z parapetu kwiatek, podeptał psa i skasztanił się obok kuwety. Odpada.

Teen. Kategoria stworzona specjalnie z myślą o szerokiej grupie blogerów -nastolatków. Jeśli więc nie ukończyłeś 16 roku życia, to bez względu na tematykę bloga, ta kategoria jest dla Ciebie! 

Wszelkie prawidła matematyczne mówią, że to właśnie w tym roku skończyłem 16 rok życia. Po raz drugi. 

*****

No nie ma jak startować, no nie ma...

niedziela, 6 stycznia 2013

Literacki paw

Pośród bliższych i dalszych znajomych zaczęła krążyć wieść. Wieść, że jest taka jedna książka. Ale nie że książka-książka, tylko wiecie, Książka! Taka NAPRAWDĘ KSIĄŻKA.
Cóż. Już fakt, że o owej książce rozmawiają głównie niewiasty powinien mi dać sporo do myślenia. A najwyraźniejszym znakiem ostrzegawczym miało być pojawienie się tej Książki pod postacią prezentu w dłoniach Najwspanialszej-Z-Żon. Prezentu - jak się domyślam - który wymyśliła przyszła Szwagrowa.

Więc leżała ta Książka i czekała na swoją kolej. Już wtedy należało to dziadostwo wziąć spalić, zakopać, spopielić, popiół wciągnąć nosem albo wysłać w urnie na księżyc. Ale nie. Bo Prawdziwy Samiec czasami też popełnia błędy.

Pięćdziesiąt twarzy Greya.

Zjawisko, które sprawia, że kobiety dostają dziwnej zadyszki, wypieków na twarzy, a w cięższych przypadkach zaczynają zostawiać za sobą wilgotne ślady.
Najwspanialsza-Z-Żon z prędkością światła przeszła przez pierwsze tomiszcze, po czym zziajana stwierdziła wręczając mi knigę:
- masz, czytaj i ucz się!

No to co robił Prawdziwy Samiec? Podejmuje wyzwanie! Biorę osławione dzieło w dłonie, pakuję do plecaka i odnotowuję w mózgownicy: mam w plecaku coś do poczytania w stajni.

*****

Czwartkowy wieczór.
Stajenny socjalny: w kominku trzaska płonące drewno, na kominku Bydlęcia Miaukate grzeją kościec od komina, po lewicy pies na fotelu, po prawicy kawa.
Cisza, spokój, ciemno za oknem, można czytać.

Umysł podejmuje próbę przebrnięcia przez pierwsze sto stron. Czuję się, jakbym próbował trzeć nagimi zwojami mózgowymi o nieheblowane deski. Historia rodem z niskobudżetowego romansidła wyprodukowanego w latach 70 przez TV Mozambik jest równie porywająca, co kolejne pomysły Macierewicza, a bogactwo charakterów głównych bohaterów oscyluje w okolicy M-Jak-Mroczki.

Nic to, obiecałem, więc czytam. Tym bardziej, że za przeproszeniem zaczynają się w książce sexić!

...on z nią w pokoju, ona niby przerażona, jednak podniecona, on przyciąga ją w stronę łóżka, delikatnie gryzie jej wargę łapiąc za biodra...

Kurwa. Na kominku siedzi kot i gapi się na mnie. Lampi się tymi kaprawymi ślepiami jakby mówił: wiem o czym czytasz stary zboczeńcu! Dwa szybkie machnięcia książką połączone z solidnym psssssssssssz! i kot wykonuje taktyczny odwrót. Rozsiadam się wygodniej w fotelu...

..ona niby przerażona, jednak podniecona, on przyciąga ją w stronę łóżka, delikatnie gryzie jej wargę łapiąc za biodra...

JEB! Do socjala wchodzi pies trzaskając drzwiami. Tak, pies, tak, trzaska. Psy w stajni nauczyły się otwierać nozdrzami drzwi, jednak nie nauczyły się tych drzwi delikatnie zamykać, więc dziadostwo trzaska jak diabli. Patrzę na psa wzrokiem wyraźnie sugerującym co mu zrobię jeśli jeszcze raz przerwie mi lekturę.
Zawstydzone psisko grzecznie się kładzie u stóp...

...on z nią w pokoju, ona niby przerażona, jednak podniecona, on przyciąga ją w stronę łóżka, delikatnie gryzie jej wargę łapiąc za biodra...

ŚŚŚŚŚŚŚŚŚŚŚŚLURP! ŚŚŚŚŚŚŚLURP! ŚŚŚŚŚŚŚŚŚŚŚŚŚŚ...

- wypierdalaj mi spod fotel kundlu zapchlony nie masz gdzie sobie jajec teraz lizać!?!!?!?

Pies podwinąwszy ogon wycofuje się z socjalnego. Oczywiście wykonując drzwiami solidne JEB!
Siadam w fotelu. Łyk kawy. Spokojnie, bez nerwów. Biorę książkę. Oczywiście zgubiłem miejsce gdzie skończyłem czytać. Przelatuję wzrokiem przez tekst, o, jest...


...niby przerażona, jednak podniecona, on przyciąga ją w stronę łóżka, delikatnie gryzie jej wargę łapiąc za biodra...


JEB! Trzaskają drzwi, do socjalnego wchodzą Stajenne Niewiasty. Za nimi pies. Ten od lizania sobie jajec. Zerkają na mnie (znaczy się Niewiasty, nie psie jaja), ja staram się uśmiechnąć do nich. Pewnie grymas na mojej mordzie bardziej przypomina minę człowieka srającego po sałatce z gwoździ i żyletek.
Odczekuję chwilę, Niewiasty zbierają swoje rzeczy i wychodzą. Pies zostaje. Przepraszającym wzrokiem łypie na mnie kładąc się gdzieś z tyłu obok misek.
Cisza. Spokój... W kominku cicho huczy ogień. Kawa smakuje wybornie...


...ona niby przerażona, jednak podniecona, on przyciąga ją w stronę łóżka, delikatnie gryzie jej wargę łapiąc za biodra...


- krk! khhhhhhhhk!

Za moimi plecami rozlegają się dziwne dźwięki. Ciskając ślepiem gromy odwracam się. Obok misek stoi kot z miną 'będę rzygać'. Obok kota stoi pies z miną 'zaraz będę jadł'. Miaukaty bydlak skupia się przez moment, po czym przy akompaniamencie cichutkiego pobekiwania wykonuje solidne...
- gooooooooooolf! ciamk ciamk. mlask.
...i odchodzi w stronę kominka. Zaczyna jebać obleśnym kocim pawiem. Pies nie tracąc czasu wciąga raz dwa to, co przed chwilą wypadło z kota i oblizując się kładzie mi się pod nogami.
Siedzę w fotelu. Kot gapi się z kominka na mnie, pies z nadzieją na kolejne rzygi gapi się na kota, ja gapię się na okładkę książki. Kurwa. Dam radę. Dam radę, dam radę, dam radę...


...jednak podniecona, on przyciąga ją w stronę łóżka, delikatnie gryzie jej wargę łapiąc za biodra...

TAAAAAAAA RA TAAAAAAAAAARA TA-DA-PAM PAM RAM...
...wydziera się mój telefon. Rzucając kurwami we wszystko na czym świat stoi, odbieram. W słuchawce Najwspanialsza-Z-Żon:

- przyjdziesz mi pomóc z koniem? Chciałam mu założyć opatrunek...

*****

Stajnia. Rudy Ciul stoi na uwiązie, obok niego moja Druga Połowa uśmiecha się do mnie czule. Z Jej ust pada pytanie:

- i jak książka? Czytałeś? Fajnie się czyta, co?

Nic nie mówię. Nieprzytomnym wzrokiem zerkam na nóż do kopyt. To bardzo ostry nóż...