poniedziałek, 9 lipca 2012

Pasza treściwa

Pasza treściwa: martwa świnia, kartofel w liczbie n+1, EWENTUALNIE jakieś warzywo jako ten... no... ozdoba.
Problem w tym, że skończył się boczek, który jak powszechnie wiadomo, jest podstawową przyprawą stosowaną do wszelkiej maści dań przeznaczonych dla Prawdziwych Samców. Wybieramy się więc z Najwspanialszą-Z-Żon do sklepu, celem zakupienia boczku. No i przy okazji spodnie trzeba jakieś zobaczyć, gdyż albowiem kuper mej 2giej-Połowy domaga się nowego opakowania. Założenia są więc proste: wchodzimy do sklepu, oglądamy spodnie, kupujemy spodnie. Jeśli nie kupujemy spodni, idziemy do innego sklepu, oglądamy spodnie, kupujemy, jeśli nie.. itd.
Proste? Proste. O ile w tym schemacie nie zaistnieje jeden element, który potrafi zburzyć ten jakże misterny plan. Elementem owym jest... KOBIETA.
Weź toto wpuść do sklepu... Srylion razy można powtarzać: spodnie, Kotek, SPODNIE, S-P-O-D-N-I-E! Niby wszystko niewiasta zrozumie, niby zarejestruje wytyczne i stwierdzi, że do nich się zastosuje, to jednak spróbuj się o samcze odwrócić na chwilę! Od razu do samczych uszu dotrze jazgotliwy skrzek dobywający się zza barykady wieszaków:
- o jej, jaka ładna bluzeczka!
Czasami udaje się nawet odciągnąć Najwspanialszą-Z-Żon od wieszaków i nadać Jej prawidłowy kurs - w stronę spodni. Oczywiście nie oznacza to, że kończą się problemy... Zawsze zza drzwi kabiny można usłyszeć niczym wyrok:
- mężu mój, to nie mój rozmiar, przynieś proszę mi coś, co na mnie pasuje...
Zesrasz się, a nie domyślisz się. Cyferki jakieś, rzymskie, greckie, znaki celtyckie, brakuje jedynie,by rozmiary oznaczać jeszcze kolorami: amarantowym, seledynowym i sjeną paloną. Trzeba jednak iść i wylosować z tej sterty metek coś, co spełniać będzie wymagania rozmiarowe niewiasty. Skrada się człek do przymierzalni niczym aliancki żołnierz do normandzkiego bunkra, starając się jak najciszej wrzucić do środka ciuch z jakimiś krzaczkami oznaczającymi rozmiar. Tia... I choćby nie wiem jak się starać, następuje w szatni klasyczne... JEBUT!!!
- TY ŚWINIO, W DUPĘ SOBIE WSADŹ TE ESKĘ, JA MAM MNIEJSZY ROZMIAR!!!!
...wtedy to właśnie nadciąga wizja warzyw na najbliższe trzy obiady. Nie pozostaje nic innego, jak zebrać się w sobie i szukać mniejszego rozmiaru. Oczywiście babski ciuch nie może być rozmiarowany zgodnie z jakimikolwiek zasadami zdrowego rozsądku: jeśli S jest duże, to trzeba dorwać jakąś mniejszą literę alfabetu. Jest jakieś L!
Niczym kot przynoszący mysz w progi domu, kroczy Samiec dumnie przez sklep dzierżąc w dłoni spodnie wielkości odpowiedniej, ciesząc się życiem, czerpiąc satysfakcję z efektu poszukiwań, ociekając zajebistością tak bardzo, że nawet ekspedientkom miękną kolana na widok tej samczej pewności siebie i idącego za nią sexapilu. Niczym Napoleon dowodzący wojskami, staje samiec u drzwi przebieralni, i wykonując władczy gest, rzecze:
- masz, o Kobieto! To jest Twój rozmiar, wiem to, albowiem wzrokiem oceniłem zadek Twój i wiem, że jedynie ta forma dostarczona mą ręką jest w stanie pokryć kuper Twój!
Powiem tak: ni chuja L nie jest mniejsze od S. I pies trącał warzywa zamiast mięsa na obiad, co gorsza - wnioskując z wrzasków dobywających się z przebieralni - sexu też nie będzie.

*****

Czasami jednak uda się dopasować rozmiar, wyszperać odpowiedni krój, a wszystko to oznakowane metką, która nie niesie za sobą wizji rozwodu. Można wtedy ze spokojnym sumieniem stwierdzić, że produkt pt. krótkie spodenki odpowiednio podkreślają kształtny tyłek, zwężają to, co zwęzić mają, kobiecą stronę odpowiednio zaakcentują i ogólnie są niczym perełka na torcie. Nie pozostaje nic innego, jak dokonać zakupu, oczywiście nie wnikając, dlaczego 60cm kwadratowych materiału ma wartość połowy baku benzyny.
Można wtedy udać się na polowanie: wszak nadal trzeba zdobyć wspomniany boczek. A cel - jakże zacny! Wielkie tłuste żeberka z ziemniakami i kapustą kiszoną z boczkiem. Norrrrrrrrrmalnie orgia wieczorna się szykuje, spełnienie marzeń każdego samca: Najwspaniasza-Z-Żon przestała dziabać o spodniach, obyło się bez większych scen w przymierzalni, zaś na deser ciepłe, martwe zwierze! Wystarczy jeno zamontować Najwspanialszą-Z-Żon w kuchni pomiędzy tymi wszelkimi pojemnikami, chochelkami, przyprawami, jakimś słodkim słówkiem zmotywować do działania i już można czekać na świnkę krzyczącą z talerza: wsadź mnie sobie do ust!!!

*****

Maszerujemy więc z Najwspanialszą-Z-Żon przez sklep, kontempluję udany zakup ubraniowy. Boczek spoczął już w koszyku, obok kilka puszek piwa dumnie wypina swoją pierś. Kolacja zapowiada się przezacnie. Nagle po mej prawicy słyszę zalotny głos swej 2giej Połowy:
- wiesz cooooooooooo?
Jak na samca przystało, odpowiadam błyszcząc elokwencją:
- no?
- a może wiesz... założyłabym dziś wieczorem te obcisłe spodenki, jakąś krótką bluzeczkę do nich...
Czegoś nie rozumiem, dopytuję więc?
- ale po co? do smażenia kapusty z boczkiem?

Tak. Mam przesrane.