sobota, 5 marca 2011

Ciasto

Najwspanialsza z Żon postanowiła ciasto upiec. Ciasto. Takie pierwsze od lat czterech, a w zasadzie pierwsze od czasu, jak mieszkamy razem. Czemu dopiero teraz? Pewnie ma to związek z faktem, że poprzedni piekarnik składał się z wielu typowo piekarnikowych rzeczy, nie składał się jednak z tylnej ściany. Przekładało się to na jego dodatkową funkcję - gdy człowiek otwierał drzwiczki, mógł pooglądać sobie jak to pająki budują nowe społeczeństwo na ścianie za piekarnikiem.
Jako, że teraz piekarnik jest nowy, działający i ogólnie bardzo ładny i fajny, Najwspanialsza z Żon postanowiła go przetestować pod kątem cukierniczotwórczym.
Wzięła więc w dłonie swoje niezbędne do pieczenia precjoza (znaczy się laptopa z netem), wygrzebała przepis na tartę, a następnie zabrała się do pracy...

Pieczenie ciasta przez Najwspanialszą z Żon wymagało pewnych działań także z mojej strony. Po pierwsze - musiałem przygotować odpowiedź na pytanie: "smakuje Ci?". Standardowe odpowiedzi typu "najważniejsze, że jesteśmy razem", "każdemu się mogło zdarzyć", "to, że nawet pies nie chciał tego zjeść a kotu się cofnęło to nic nie znaczy" już zostały wcześniej użyte, musiałem więc wymyślić coś nowego. Gdy z grubsza ustaliłem plan działania, oraz ewentualną drogę do zmiany tematu, tarta była już gotowa. Z kuchni wysunęła się w moją stronę dłoń z talerzem, na którym dumnie prezentowało się ciasto truskawkami zdobione... Wsadziłem do twarzy pokaźny element słodkiego tworu, pomlaskałem...

Wiecie co? Może kot potrafi sam się polizać po jajach, ale za to nie ma Żony, która potrafi uwalić tak smaczne tarcisko! O!

3 komentarze: