niedziela, 31 lipca 2011

Pół żartem, pół serio: Najwspanialsza-Z-Żon i BUTY

Chłodny poranek. Z siodlarni dobywają się dziwne dźwięki. Coś szura, coś trzaska, coś szarpie, coś spadło. Przyglądam się drzwiom prowadzącym do źródła hałasu sącząc Karmi. Po chwili w drzwiach pojawia się zasapana Najwspanialsza-Z-Żon obładowana całą stertą sprzętu jeździeckiego, o którym zapewne miałem nie wiedzieć. Zaczyna dzielić go na kupki: czapraki na stosik po lewej, ochraniaczyki na prawo, owijeczki trochę bardziej z boku... Sterty rosną do zastraszających rozmiarów, zaś Najwspanialsza-Z-Żon nadal wynosi kolejne precjoza pachnące - za przeproszeniem - koniem. I systematycznie powiększa stosy.
Robi się ciemniej, zaczynam się obawiać deszczu. A, nie... To stos czapraków przysłonił słońce. Na pierwszy rzut oka - wszystko trzyma się kupy wbrew prawom fizyki. Jednak jeśli dokładnie się poprzyglądać konstrukcjom, to krzywa wieża czaprakowa wzmocniona jest konstrukcyjnie plątaniną wypinaczy, a z góry dociążają ją dziwne elementy, które z tego co pamiętam - wkładało się koniowi do twarzy.
Zerkam w bok na zaparkowany samochód. Chyba trzeba nim nieco odjechać, gdy to wszystko co ułożyła Najwspanialsza-Z-Żon pizdnie, gotowe jest pogiąć mi maskę.
Tymczasem sterty nadal rosną. Kolejne zestawy owijek wyglądają jak orgia pijanych anakond. Pies przerażony rosnącym dziełem - chowa się pod samochód. Kurczaki uciekły z placu, kwoka przerażona przegania pisklaki ze strefy rażenia.
Pojawiają się nowe kupki: derki i miśki pod siodło. Pobliska OSP wszczyna alarm spodziewając się rychłej katastrofy budowlanej. Najbliższa jednostka ratownictwa medycznego przygotowuje dodatkowe łóżka na ostrym dyżurze.
Ja - z nieco bezpieczniejszej odległości - zerkam na te wszystkie konstrukcje, starając się skojarzyć, o których z tych precjozów wiedziałem, które były przejściowo ukryte przed mym wzrokiem, a o których miałem się nigdy nie dowiedzieć. Liczę sztuki, wychodzi na to, że koń ma więcej ciuchów niż ja.
Najwspanialsza-Z-Żon chyba skończyła wynosić cały ten kurwidołek na zewnątrz, bo stanęła pośrodku i zadowolona z siebie rozgląda się dookoła.
- Postanowiłam trochę przewietrzyć siodlarnię, chyba sporej części z tych rzeczy już nie używam.
No tak. Ciężko używać przy jednym koniu całości sprzętu, który mógłby zaspokoić potrzeby sporej wielkości oddział husarii. Brakuje tylko przyłbic i tarcz. Staram się więc dowiedzieć nieco na temat planowanych porządków:
- Chcesz tego trochę sprzedać?
- Tak, doszłam do wniosku, że bardziej potrzebne są mi buty.
No kurza dupa,jak nic - czeka nas znów wyprawa do siedemdziesięciu kolejnych sklepów, w których OCZYWIŚCIE-NIC-NIE-MOŻNA-ZNALEŹĆ. Czarne chmury gromadzą się nad moją głową...
- Buty, powiadasz...?
...jednak jest nikła nadzieja, że może chodzić o jakieś np szpilki mające zastosowanie nie tylko podczas przemieszczania się pieszo z punktu A do punktu B, hue hue hue, może nawet nie będzie najgorzej...
- tak tak, buty, nasz koń potrzebuje buty.

Nosz urwał jego nać. Czy może mi ktoś wytłumaczyć - na chuj koniowi buty? Będzie się uczyć stepowania? Dopijam pseudopiwo i idę się wypłakać do stajni. Pies idzie ze mną.

4 komentarze:

  1. Jesteś pan geniuszem, tak trzymaj :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahahahahaha, swoją drogą ciekawie by koń wyglądał w typowych wypieprz-mnie-szpilkach

    OdpowiedzUsuń