czwartek, 25 sierpnia 2011

Krótka scenka rodzajowa.

Siatkówka.
Wentyl bezpieczeństwa, dwa razy w tygodniu kilka godzin, podczas których mogę się zajechać fizycznie, odpocząc psychicznie, wyskakać, nakląć ile wlezie.

Najwspanialsza-Z-Żon stwierdziła wczoraj w trybie zaocznym, że jedzie ze mną. W trybie zaocznym - znaczy się zostałem o tej decyzji poinformowany, gdy wpadłem na chwilę do domu założyć na zadek ciuchy do grania.
Cóż poradzić - jedziemy razem, tylko... Hmmmm... Z założenia podczas gry człowiek poci się, brudzi, więc nie ma sensu za bardzo inwestować w swoją prezencję... Tymczasem Najwspanialsza-Z-Żon z tego co widzę, nakłada na siebie trzecią warstwę tego ciągnistego pod powiekami, do tego ten dziwny kolor (którego nie znam nazwy) kładzie na powieki, wyciąga jeszcze to coś co wygląda jak połączenie korkociągu i berła do czyszczenia kibla, by smarnąć tamtym czymś czarnym rzęsy...

Obserwuję te czynności i zastanawiam się, czy aby na pewno mówimy o tym samym wyjściu - wszak ja mam na myśli brud, pot i krew. Tymczasem 2ga Połowa wykonuje czynności sugerujące, że chce się jak najbardziej upodobnić kolorystycznie do piłki, ewentualnie tartanu! Może to taki plan, żeby będąc niewidoczną - wyskakiwać z zaskoczenia niczym Żółw Ninja spod ziemi? Zaczynam się obawiać, czy aby to wszystko nie spłynie na boisko podczas gry! To by była ciekawostka: tartan udekorowany mozaiką podkładów, szpachli i innych wydzielin...

Kilkanaście minut później zaczyna się gra. Dzielimy się na zespoły, jakiś sympatyczny jegomość wybierając ludzi do składu, patrząc na Najwspanialszą-Z-Żon woła:
- Ja! Ja chcę rudą! Rude jest fajne!

Sądząc po minie jego 2giej połowy - pacjent nie zaruchał tego wieczora...

4 komentarze:

  1. Człowieku jesteś genialny :) W życiu nie czytałam czegoś lepszego, masz cholernie idealne wyczucie słowa :)
    Zabieram się za archiwum!

    OdpowiedzUsuń