czwartek, 8 maja 2014

Pół żartem, pół serio: iry... co?!

Środa. Wieczór.
Pędząc Srebrną Strzałą przez kolejne miasta, rozplanowuję ostatnie wolne minuty tego wieczoru. Tak, należałoby kupić w końcu do lodówki coś, co nie jest wódą, piwem, albo cebulą. I te, no, warzywa, owoce, witaminy jakieś by się przydały, urozmaicenie posiłków się znaczy. Tak. Kupię ziemniaki i piwo. Piwo jest z roślin, rośliny mają witaminy. Tak. To trzyma się kupy.

Wpadam do sklepu ze słuchawkami wkręconymi w uszy. Ostatnie niedobitki kupujących starają się wybrać jakieś zdatne do zjedzenia frukty, ekspedientki z nienawiścią miotają wzrokiem błyskawice w stronę spóźnialskich, ja zaś przy dźwiękach pieśni o jakichś cytrynach po południu, suszę zęby i z wdziękiem baletnicy przeskakuję pomiędzy mopiarkami pucującymi podłogę na zakończenie zmiany.

Ahhhh... sklep prawie pusty! Bosko! Przyjemny chłód bijący od lodówek studzi rozbiegane ciało, wędlina prężąca swe benzoesany i sorbiniany ciągnie się po horyzont, nic tylko korzystać z życia! Wybieram szybko jakieś dwa najmniejsze dostępne kawałki, które w założeniu były kiedyś świnią albo krową, dorzucam do tego majonez, kilka bułek i już mam wychodzić ze sklepu gdy...
...w lustrze dostrzegam swój pysk.

No kurwa.
Średnio to wygląda. Nie to, że kiedykolwiek wyglądało jakkolwiek lepiej, ale tym razem naprawdę nie jest za dobrze. Pomijam niedospane ślepia, czy odrobinę śliny w kącie ust, która pojawiła się w chwili szczególnie głębokiego zamysłu. Wszystko wskazuje na to, że wypadałoby się w końcu ogolić!
Golenie... o ile można to nazwać goleniem - daleko mi do męskiego zarostu który można chlastać siekierą, bliżej temu wszystkiemu do widoku kilku zapałek wbitych w gówno, ale tak czy inaczej wypadałoby czasami ten ryj doprowadzić do cywilizowanego stanu. Chwila rozmyślań: golarki nie mam, trzeba kupić odpowiedni sprzęt. Szybko odnajduję piankę do golenia, jakieś ostrza, przydałby się jeszcze jakiś płyn czy krem na gębę po goleniu żeby ryj nie palił...
Przechodzę wzdłuż regałów to w jedną, to w drugą stronę - jakby nic odpowiedniego nie widać. Dezodoranty, perfumy, kremy na dzień, kremy na noc, podpaski, tampo... e... nie, chyba za daleko zaszedłem, ale nie! Jest! Stoi Ona!
Ta buteleczka wygląda bardzo męsko. Tak jakby samczo. Można wręcz powiedzieć, że ten flakon aż kipi testosteronem - to musi być to!
Chwytam flachę i zaczynam się przyglądać naklejce:
...unikalny w swym składzie...
 o, to prawie tak jak ja, też unikalny!
... przebadany dermatologicznie...
ehekhem... no cóż... szybko odsuwam od siebie niewygodne wspomnienia...
...płyn do irytacji pochwy.
Do CZEGO?!!?!

Mózg wchodzi na najwyższe obroty. Zaraz, jak można irytować pochwę?! Ale... Może to jakiś krem po goleniu z afrodyzjakiem, a taka gra słów producenta na ulotce sugeruje, że użycie kremu powoduje, że pochwa wręcz irytuje się z niecierpliwości i pożądania? No coś w tym musi być... Rzucam okiem na dziwnie przyglądającą mi się ekspedientkę i wracam do lektury:

...płyn do irygacji pochwy.

Eeeeee... to irytacji czy irygacji? Wyciągam telefon, pora zapytać wujka Google czy pochwę się  irytuje, iryguje, czy co tam trzeba z nią zrobić. I dlaczego ma to mieć jakikolwiek związek z ogoloną gębą.
Wklepuję szybko w wyszukiwarkę swój irygacyjny problem i voila - jest! Faktycznie, irygacja. Obserwowany już przez dwie ekspedientki, w jednej dłoni dzielnie trzymam butelkę, w drugiej przewijam artykuł dotyczący trzymanej flaszeczki. Pewnie to ostatnia sztuka i te dwa babska chcą mi ją zabrać, dlatego się przyglądają. Przytulam mocniej opakowanie do piersi i czytam:

...irygacja pochwy zalecana jest pozbyć się z jej wnętrza...

O kurwa zgroza ja pierdolę święty armageddonie fuuuuuuuuuuuj!!! Zabierzcie ode mnie to paskudztwo!!! Odrzucam na regał flaszkę z obrzydzeniem wycierając dłoń w spodnie, zimne ciarki przelatują po plecach.
Jak można coś takiego sprzedawać w zwykłym sklepie drogeryjnym, przecież jakieś dziecko może to zobaczyć albo nawet wypić!!!

Oddalam się jak najszybciej z miejsca straszącego artykułami irygacyjnymi patrząc z niesmakiem na dwie zaśmiewające się ekspedientki. Też się kutfa mają z czego cieszyć.

*****

Krem po goleniu znalazł się po drugiej stronie regałów.
Udało mi się ogolić i nie pochlastać sobie całej gęby.
Teraz wyglądam jakbym zamiast ryja miał jeden wielki, gładki, niemowlęcy półdupek.

7 komentarzy:

  1. Niewiedza jest błogosławieństwem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zakupy ... Istna walka o przeżycie w miejskiej dżungli.
    Niebezpieczeństwo czyha na niejednej półce ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. hahahaha
    wruciłes do formy nareszcie :D
    a piwko faktycznie jest z roslinek i wody źrudlanej, a do tego ma dużo witaminki C

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tygrys, słyszałeś kiedyś o czymś takim jak "ó" ? xD
      I nareszcie jakiś bardziej optymistyczny tekst, oby tak dalej ;D

      Usuń
  4. słyszłem, a nawet widziałem raz czy dwa tyle kto by się tam przejmował jakimiś tam bzdurami :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie "u" a "ó" jednak robi różnicę, zwłaszcza gdy słowo ma podwójne znaczenie.

      Usuń
  5. wracaj i pisz, bo mi się nudzi !!!

    OdpowiedzUsuń