poniedziałek, 13 lutego 2012

Andergrałnt 3

Kto na starość nie zmądrzeje, tego... Nie, nie tak... Komu jajka za młodu nasiąkły... Nie, też nie tak. Hm... Kto się mądrym nie urodził ten nie... A chuj z tym.

Teoretycznie notka miała się rozpocząć od jakiejś światłej myśli której zadaniem było podkreślenie mojej intelektualnej zajebistości, jednak jak widać - nic z tego nie wyszło. Chyba jeszcze za mocno trzęsę się po ostatniej sobocie czyli dniu, kiedy znów jako Prawdziwy-Mężczyzna, zignorowałem wszelkie śmiertelne niebezpieczeństwa, podstawowe instynkty przetrwania, zdrowy rozsądek, a to wszystko tylko w jednym celu: a wezmę wsadzę kawałek siebie tam, gdzie inni nie wsadzają!

Nie, nie byłem w Norze Rozkoszy U Gorącej Lolity, tym razem jako odpowiedzialny człek udałem się w miejsce, gdzie jedynym grzybem jakiego można złapać, jest pleśń na starych kanapkach pozostawionych w zakamarkach jaskini. Tia, znów byłem pod ziemią.

Tą razą obyło się bez zagrożenia ze strony Kosmicznego-Najeźdźcy-Wkręcidupka, tym razem było prawie sucho i prawie ciepło. Prawie.

Sobota. Dzień, w którym zrozumiałem tę mroczniejszą stronę Kobiet. Zarówno tych które nam towarzyszyły w wyprawie, jak i Tej-Jedynej-Właściwej, znaczy się Najwspanialszej-Z-Żon. Jak nam wiadomo - niewiasty czynią rzeczy charakterystyczne dla nich samych: malują się, pryskają jakimiś wydzielinami z pachy tapira czy innego fiołka, nakładają te podkłady, pomadki i farby jakby chciały startować w konkursie na okładkę Przeglądu Tynkarskiego. Są jednak pewne momenty, gdy cała ta budowlano-remontowa ideologia odchodzi w zapomnienie, by dać ujście jakże przerażającym, samiczno-higieniczno-destrukcyjnym instynktom spod znaku estrogenu. W przypadku Najwspanialszej-Z-Żon miejscem gdzie dzieją się wszelkie okrutne rzeczy, jest stajnia. Nie dostrzegałem jakoś do tej pory, jak ważne jest to miejsce dla Niewiast Stajennych. W dni powszednie: odmalowane i ubrane tak, że na ich widok nie czyni nikt znaku krzyża plując przez lewe ramię, weekendami zamieniają się w tajemne istoty zamieszkujące najodleglejsze zakamarki stajennych czeluści, snując się wieczorami pomiędzy grillem a sianem w tych swoich bryczesach, sztylpach, niosą za sobą zapach zgrzanego konia. A wiedzieć trzeba - koń antyperspirantu nie używa, łatwo więc sobie wyobrazić woń o którą odbijają się nawet sygnały echolokacyjne Gacka Brunatnego.

Dostrzegłem to wszystko w sobotnie przedpołudnie, gdy towarzyszące nam niewiasty z radością przeskoczyły z cywilizowanych ciuchów we wszelkiej maści kombinezony, rybaczki i kaski, by po chwili rzucić się z radością w pokłady podziemnego błota i czołgać się, przeciskać, pocić, kląć i łamać paznokcie na ścianach...

Stojąc u wylotu jakiejś dziury obserwowałem, jak wypełza z niej niczym dżdżownica ze śliwki istota, która jeszcze kilkadziesiąt minut temu mogła uchodzić za pracownicę szanowanej instytucji finansowej, natomiast teraz ufaflana w czymś czego nawet nie potrafię nazwać, cieszy się niczym... Najwspanialsza-Z-Żon z faktu, że Najwspanialszy-Z-Koni obejsrał sobie jakimś sposobem przednie owijki nawet nie opryskując tylnych.

Kobiety, Damy, natchnienie poetów, sens życia (i czasami powód targnięcia się na nie), istoty idealne - potrzebują się wziąć i najnormalniej w świecie uciorać! A-fe!

Teraz już za każdym razem, gdy moją uwagę zwróci jakaś niewiasta bujająca biodrami (tzn przypadkiem zwróci uwagę, nie to, że się oglądam!) podczas przechadzki przez miasto, pierwsza myśl która zawita w mej głowie, zabrzmi:
- a ty w czym lubisz się wytarzać - świnko?

*****

Teraz zaleci ambicją: sporty ekstremalne. No dobra, niby czasami sadzam zadek na koniu, który chce mnie zabić, niby czasami porywam się na coś niebezpieczniejszego, np kupowanie butów z Najwspanialszą-Z-Żon, czasem nawet w akcie uniesienia zaryzykuję życie i w momencie gdy przepełnia mnie Ostateczna-Odwaga powiem najwspanialszej-Z-Żon, że ta bluzka nie pasuje do tych spodni, niby... niby jakieś ekstrema są. Ale kutfa, przeglądając na FB zdjęcia ludzi szalejących na tyrolce której nie uniosłem emocjonalnie, zerkając na foty ze ścianek wspinaczkowych, czy skoków z mostu - myślę sobie: tego jeszcze nie było. Chcę tego spróbować póki jeszcze zdrowie pozwoli.

Nie mam na tyle pieniędzy, by kupić sobie czerwone Porsche (ofc Cabrio) w ramach nadchodzącego kryzysu wieku średniego, nie będę mógł więc opowiadać wnukom, jak w wieku iluśtam lat dziadek rwał na brykę nastki pod gimnazjum i jak Najwspanialsza-Z-Babć widząc to - rzucała w dziadka słoikami pełnymi ogórków kiszonych, niech więc przynajmniej będę mógł snuć opowieść o tym, jak to dziadek skoczył z mostu na linie i tak się zejsrał ze strachu, że poszło mu nogawkami.

Amen.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz