Popołudnie. Nażarty jak koń po udanym skoku na taczkę pełną musli, toczę się przez miasto. Słoneczko świeci, ptaszki ćwierkają, można powiedzieć, że przyszła wiosna. A wraz z nią to, co najlepsze: lachony wyplątują się ze sweterków!
Poprawiam okulary na licu, uprzednio uczciwie je czyszcząc, by nie umknęło mi nic z niewieścich cudów stąpających ulicami miasta. O, to to to, po prawej sunie niewiasta, widać na pierwszy rzut oka, prawdziwa dama: torebeczka gustowna, włos zadbany, bucik też pewnie wart więcej niż połowa Czarnej Dziury, no ale dla takiej raciczki to i bucik odpowiedni być musi!
Kawałek dalej, nieco bardziej roztrzepane, dwie sikorki z przejęciem dzielą się wrażeniami. Sądząc po wypiekach na twarzy tej, która więcej mówi, to właśnie opowiada o nowej wielkiej miłości, albo przyznaje się do problemów z hemoroidami.
Bardziej w stronę parku przechadza się kolejna dziewoja. Widać, że sportsmenka: pstrokate buty do biegania, obcisłe spodnie wyglądając jak jeansy... jak to się one nazywały... tregginsy!!! O właśnie! Tregginsy opinają tyłek, włos krótko ścięty fantazyjnie zaczesany do góry, obstawiam, że ułożenie tej fryzury zajmuje jakieś 40 minut i najpewniej niesie ze sobą samojebkową relację online na Insta. Tak czy inaczej, sporto... a... nie, moment. To nie sportsmenka. To jakiś pizduś w rurkach.
Cholera, co za czasy, nawet własnym oczom nie można wierzyć... Fuj!
Tak czy inaczej, wiosna! Tuptam przed siebie, ciesząc się promieniami wiosennego słońca. Przyspieszając kroku, mijam grupkę złożoną z kilku chłopaczków, średnia ich wieku to może z 17-19 lat. Kolesie śliniąc się niemiłosiernie, komplementują stojące kawałek dalej niewiasty:
- tyyyyyyyy, ale ta to ma oddech, nie?
- no, i wydech, aleeeeeeeeeeee bym ładował jak węgiel do piwnicy!
- no brałbym jak rolnik dopłatę!
- no, ta jedna to pewnie wali się jak stare kamienice w Bytomiu!
...i tak dalej. Gdyby obiekty uwielbienia chłopaków słyszały te potoki miodu lejące się w ocenach ich fizjonomii, pewnie wyzwałyby swoich absztyfikantów od chamów, prostaków, bydlaków... A ci z kolei by to olali, aby ostatecznie w pokoju i zgodzie udać się z niewiastami do pobliskiej bramy, celem obalenia jakiegoś gleborzuta. Ach, ta miniona młodość i jej uroki.
Kilka kroków dalej zerkam w witrynę sklepową i nadziewam się na odbicie ulicy. Oto ja. Idę. Gdzieś z tyłu wspomniane niewiasty i ta męska część przyszłości naszego narodu. I tak zerkam na to odbicie. Na nich, na siebie, na nich, na siebie. Tia. Coś jakby różnica wieku rzuca się już w oczy. Tia.. Oni za swoje komentarze zostaliby nazwani chamami i prostakami i w nagrodę poszliby na wino. A ja co najwyżej usłyszałbym, że jestem starym zboczeńcem i mam sobie poszukać kogoś w swoim wieku.
Starym, kutfa!
Tfu!
*****
Wiosna.
Tak dużo się dzieje, tak mało czasu. Badania zrobione, konsylium po przeanalizowaniu sterty papierów doszło do wniosku, że mogę schodzić w dół. I wchodzić do góry. Dobrze, że mi o tym powiedzieli, bo bałbym się poruszać po schodach. A, nie, przecież mieszkam na parterze.
Pies wyczesany w połowie. Wcześniej wyglądał jak tritutl, teraz wygląda, jak efekt gwałtu tritutla na mopie.
I po szeregu wykonanych doświadczeń zaczynam przekonywać się do teorii, wg której równie łatwo można zrobić kobiecie dobrze kabanosem, co kwiatami.
Często nawet lepiej kabanosem niż kwiatami :P cieszę się że wróciłeś...
OdpowiedzUsuńMarnotrastwo dobrego kabanosa. Ot co.
OdpowiedzUsuńfajnie, że znowu piszesz muszę nadrobić zaległości... :)
OdpowiedzUsuńA tam ze starością. Wszystko się starzeje tylko nie studentki trzeciego roku. Szukaj tych z syndromem ojca ;)
OdpowiedzUsuń