środa, 25 stycznia 2012

Sonda, konkurs etc

Niestety - pomimo Waszej pomocy, nie udało się dotrzeć do kolejnego etapu konkursu na Bloga Roku 2011.
Dziękuję wszystkim za głosy!

...i przy okazji wrzucam nową sondę. Tym razem powspominamy czas relaksu ;)

wtorek, 24 stycznia 2012

Bunt po trzydziestce

Punktem wyjścia dzisiejszych przemyśleń, jest facebookowa dysputa na temat remontów "za które może byś się w końcu wziął", oraz innych niewiele znaczących czynności wymagających interwencji Prawdziwego Samca.

Najwspanialszy-Z-Bliźniaków niechcący znalazł się w nieco grząskiej sytuacji, gdy Pani-Bliźniakowa z subtelnością rozpędzonej radzieckiej myśli technicznej napomknęła o przedpokoju, który powinien chyba zostać wyremontowany. Oczywiście chcąc mieć pełen obraz sytuacji - dopytałem czy to ten sam przedpokój o którym słyszałem pół roku temu. Jak się okazało, przypomnienie Pani-Bliźniakowej ogromu poślizgu w terminie realizacji prac remontowych może mieć fatalne skutki. I nie mam tu na myśli chęci ukatrupienie mnie przez moje 2gie-Jajo-Z-Innej-Matki-I-Innego-Ojca - to nie pierwszyzna. O wiele bardziej destrukcyjne jest poruszenie w towarzystwie 2gich Połówek kwestii remontowych... Tak ciężko jest Im zrozumieć, że coś, co dla Nich jest oznaką lenistwa, dla nas - Prawdziwych Mężczyzn - jest czymś głębszym, wymagającym chwili zadumy i kontemplacji...

...my - czyli ci którzy remontować nie chcą - jesteśmy niczym współcześni buntownicy na statku dowodzonym przez kapitana - sadystę. Mężczyźni w wieku lat trzydziestu-kilku, niegdyś podgoleni anarchiści walczący z systemem - dziś walczymy z narzucanym nam tematem remontów. Jest to jedyna forma anarchizmu, na jaką nas dzisiaj stać.
Zamieniliśmy ramoneski na bawełniane koszulki z logami browarów, pieszczochy na drogie zegarki, obroże które kiedyś dumnie nosiliśmy - zakładamy teraz swoim psom i kotom. Autostop przegrał z wygodną podróżą prywatnym, wypasionym samochodem. Autem, wewnątrz którego podczas jazdy czasami pozwalamy sobie na puszczenie z głośników muzyki, dźwięk której sprawia, że łezka w oku się kręci, a drgająca ze wzruszenia krtań chce jeszcze raz wykrzyczeć wraz z Siczką: Biorę z życia to co jest najlepsze. Piję wino i laski pieprzę!!!...

...muzyki puszczanej oczywiście tylko wtedy, gdy samochodem jedziemy sami. Tyle nam zostało. Nawet nie możemy tak jak kiedyś zorganizować na swym łbie dumnie stojącego koguta, bo - jak to Najwspanialszy-Z-Bliźniaków kiedyś zauważył - głupio by to wyglądało przy łysince: irokez-przerwa-irokez.

Nie, jeszcze nie zabierzemy się za ten remont kuchni / pokoju / przedpokoju / niepotrzebne skreślić. Dlaczego? W imię dogasających zasad, k*wa!

*****

...co??!?!? Jak to bez sexu do czasu, jak skończę remont!?!? Ale jak to!?!?!!? Dobrze, Kochanie, już idę po narzędzia...

poniedziałek, 23 stycznia 2012

O samczej chwale i samczym cierpieniu.

Mamy w stajni konia. Niby nic w tym niezwykłego, w stajni dość często można spotkać konie. Ten jednak jest nieco inny - jest taaaaaaaak wielki, że zanim pokarm u niego przejdzie od paszczy do pierdziawki - mijają dwie pory roku. Kolos jednym słowem. A ja tam lubię duże konie - sam za mały nie jestem, więc jak już raz na ruski rok wsiądę na któregoś dużego kopytnego - mam mniejsze wyrzuty sumienia niż gdybym wlazł na jakiegoś araba. Poza tym na arabie wyglądam, jakby mi się przerośnięty jamnik między pośladkami zaklinował.

Ludzka głupota nie zna granic. Do tego jak samiec o zdjęciach myśli zamiast węszyć podstęp niewieści - zawsze w coś się wpakuje...

W sobotnie popołudnie brnąłem przez śniegi w stronę ujeżdżalni, by kulturalnie przywitać się z jedną ze stajennych niewiast dosiadających właśnie wspomnianego kopyciakozaura. Zapał do pracy z końmi aż tryskał z dziewczyn: siedziały przewieszone przez końskie grzbiety z minami zaspanych leniwców-katatoników. Konie gdyby zamiast kopyt posiadały palce - pewnie już by dawno z nudów zaczęły dłubać w nosach. Najwspanialsza-Z-Żon w pełni zaangażowana w atmosferę intensywnej pracy nad zużywaniem jak najmniejszej ilości energii podczas nicnierobienia na koniu, wpadła na szatański pomysł:

- a może siądziesz na Admina? spróbuj na nim ruszyć, nikt nie daje rady!

No nie no do stu prześwietlonych slajdów, JA nie dam rady ruszyć na koniu? Kto jak kto, ale JA? Ożesz Ty!!!
Jak łatwo się domyślić, kilka sekund później me zacne dupsko spoczęło na grzbiecie czegoś, co z góry przypominało połączenie ciągnika siodłowego z naczepą, mamuta i śpiącego Wielkiego Ptaka z Ulicy Sezamkowej. Ująłem wodze w dłonie, delikatny 'pyk' łydeczką i... Nic. Odchrząknąłem by przywołać konia do porządku, poprawiłem się w siodle, 'pyk' łydeczką - nic. Przez moją głowę przebiegła mi myśl:
- osz ty klaczy synu, będziesz mi tu siarę robił ty marchewożerna karykaturo prawdziwego konia, myślisz, że z kim masz do czynienia?
Zebrałem się w sobie, mięśnie wszystkie dostępne spiąłem i tak docisnąłem gada łydą, że Adminowy flaczek ujrzał światło dzienne przez końską pierdziawę. Koń ruszył niczym szalony przecinając powietrze jak strzała... człaaaaaaaaaap... człaaaaaaaap... człaaaaaaaaaap... Kątem oka widzę, jak Najwspanialsza-Z-Żon z Adminową szykują się do szydzenia, już widzę radość w ich oczach z mej klęski, już domyślam się, jak przez najbliższe tygodnie będą nazywać mnie w stajni Ten-Który-Przegrał-Z-Adminem, o nieeeeeee, nie dam Wam tej satysfakcji Wy bryczesiary jedne!
I frrrrrrru kłusik, i stępik, i volta, i zmiana kieruneczku, wszystko zgrabnie i subtelnie niczym pijana żyrafa rzucająca łbem na koncercie Amon Amarth, ale jadę, poruszam się, jadę na tym zaspanym mamucie, wręcz zapierrrrrrdaaaa...
- STÓÓÓÓÓJ TY JEBANY TRAKTORZE!!!
Konisko przeczuwając, że z tak zacnym jeźdźcem nie ma szans, postanowiło pozbawić mnie życia wjeżdżając w stertę opon. Całe szczęście mój instynkt jeździecki pozwolił mi zapanować nad rozszalałym zwierzęciem i uniknąć śmierci! O nie, nie tym razem Kostucho, nie było Ci dane ściąć mej duszy! Ociekając zajebistością i samozadowoleniem wykręciłem tę ślepą cegłę na której przyszło mi jeździć, sygnał do kłusa dałem i zaanglezowałem tak, że...
...że aż przypomniałem sobie, dlaczego nie powinienem jeździć w jeansach, a tym bardziej w bokserkach. Wykonując angleźnięcie śmierci przysiadłem sobie całym ciężarem ciała na lewym tym, co dane jest oglądać jedynie Najwspanialszej-Z-Żon.

No to by było na tyle jeśli chodzi o jazdę. Zwlokłem się obolały z prychającego Ursusa oddałem konia Adminowej obiecując sobie w duchu: jeszcze na tobie zagalopuję, ty chodząca lisia karmo! Znaczy się na Adminie pojeżdżę, nie jego właścicielce...

Minęły dwa dni. Drogo mi przyszło zapłacić za zwycięstwo nad Adminową zawalatością.
Jednak satysfakcja i sława pozostaną na wieki...

niedziela, 22 stycznia 2012

Do dupy z taką epidemią!

Film ambitny oglądam. Temat: epidemia. Się znaczy, że wszyscy chorują, kaszlą, plują, krztuszą się oraz wyczyniają wiele innych nieprzyjemnych rzeczy. Efektem tego całego współdzielenia się wydzielinami jest wielka ilość zgonów, ogólna panika etc. Jak to w typowym filmie katastroficznym.
Jeden z bohaterów, wielki groźny Pan Murzyn który wygląda jak wyciągnięty żywcem z 'W pustyni i w puszczy', ostrzega swoją żonę:
- pakuj się, nie dzwoń do nikogo, wsiadaj w samochód i przyjeżdżaj do mnie. Tylko z nikim nie możesz się kontaktować.
Oczywiście pani Murzynowa obiecuje z nikim nie rozmawiać, po czym w tej samej minucie dzwoni do psiapsiółki podzielić się najnowszym 'tylko nie mów nikomu co mi mój stary powiedział'.
Efekt tego wszystkiego łatwy jest do przewidzenia: wybucha afera, trup ściele się gęsto itd itd itd...

Zakładamy: jestem lekarzem, który wie coś o nadchodzącej, nieuchronnej  epidemii. Dzwonię więc do Najwspanialszej-Z-Żon i mówię:
- Kotek, zostaw wszystko co robisz, pakuj się do samochodu... tfu, do pociągu, wszak nie masz prawka.. pakuj się do pociągu i przyjeżdżaj do mnie. Tylko do nikogo nie dzwoń i nic nikomu nie mów!
Co zrobi Najwspanialsza-Z-Żon?
Obstawiam, że zadzwoni najpierw do dziewczyn ze stajni uprzedzić, że muszą zająć się koniem na czas jej nieobecności. Niestety w trakcie tej krótkiej rozmowy zapomną co było pierwotnym tematem, przejdą więc do kwestii dopasowania siodła, poprawy chodu konia jednej z nich, oraz rozważań na temat 'co będziemy pić na najbliższym ognisku?'. W międzyczasie przypomni sobie, że miała się ewakuować, więc z psiapsiółkami zacznie rozważać, czy one też się ewakuują, oczywiście nic nikomu nie mówiąc. Powstanie też jeden dość ważny problem: jak wsadzić Pinia do pociągu? By rozwiązać tę kwestię, Najwspanialsza-Z-Żon zadzwoni do swoich rodziców tłumacząc, że w związku z wybuchem epidemii który nastąpi, wszyscy się ewakuują i ona chciałaby wsadzić konia do pociągu - jak to zrobić? Teść by pomóc w rozwiązaniu tego problemu, zadzwoni do swojej firmy gdzie mają duuuuuuuuże maszyny i może któraś z nich pomoże zapakować konia w związku z nadciągającą epidemią, o której oczywiście nikt nie ma nic nikomu mówić...

...minie kilka godzin. Idąc na dworzec po Najwspanialszą-Z-Żon mam się spodziewać tylko Jej z jakimś niewielkim bagażem. Co widzę? Idzie moja 2ga połowa, za Nią Pinio i połowa koni ze stajni (no nie zostawimy znajomych!), łącznie z bryczką do ślubu i na wszelki wypadek saniami, gdyby trzeba było urządzić kulig, po koniach cała dalsza i bliższa rodzina nasza, za nią dziewczyny ze stajni w otoczeniu swojej dalszej i bliższej rodziny, następnie na lawecie połowa narzędzi z firmy teścia - z pewnością się przydadzą! Za tym wszystkim 3/4 teściowej firmy wraz z rodziną i znajomymi....

...wychodzę z pokoju rozmyślając o analizowanej sytuacji. Najwspanialsza-Z-Żon siedzi przy komputerze. Odwraca się do mnie i widząc moją marsową minę pyta:
- co się stało?!
Zgodnie z prawdą odpowiadam:
- bo z Tobą to każda epidemia jest do dupy, jesteś beznadziejna i do niczego się nie nadajesz!

Strzelam focha i wychodzę. Najwspanialsza-Z-Żon siedzi z miną kota, który właśnie powąchał pleśniowy ser. A niech się teraz męczy i zastanawia o co mi chodzi. Będzie miała za swoje PMS`y, o!

czwartek, 19 stycznia 2012

Fridom!

Wolność Drodzy Państwo! Wolność!

Po ponad 2ch latach edukacji, męczarni z przedmiotami, które będę mi w życiu równie przydatne co książka o zdrowym żywieniu, oraz czasie rozkosznej kontemplacji tych zajęć, które nadawały sens całości nauki - skończyłem kolejną szkołę!
Co wyniosłem z tego okresu kształcenia? Ano świadomość, że jak się siedzi przy n-tym piwie w knajpie, lepiej nie wpadać na pomysły, które... a zresztą, było to tak...

Pamiętam jak dziś, był to rok 2009, albo 2010... Nieważne... Kaczki jeszcze w zdrowiu po Wiejskiej człapały, benzyna kosztowała poniżej 5zł za litr, a paczka fajek stała poniżej 10 zeta. Siedzieliśmy z Najwspanialszym-Z-Bliźniaków przy piwie, z pełnym zaangażowaniem zgłębiając tajemnice ludzkiej natury...
- eeee, tyyyy, patrz, ale cyce...
Pogrążeni doszczętnie w analizie otaczającej nas rzeczywistości, rozpoczęliśmy dysputę o ambicjach, celach życiowych, rozwoju osobistym i planach na najbliższą przyszłość. Oczywiście plany krótkoterminowe realizowaliśmy na bieżąco:
- to po jsssszcze jednym piwie?
- eble piwwwwwwww, gelglu khhhhrk!
- szyli tak.
Od słowa do słowa, pojawił się pomysł:
- ej, idziemy do jakiejś szkoły?
- a po co?
- a nie wiem.
- to do jakiej?
- fotograficznej?
-ok.
No i poszliśmy. Dwa samce stare jak Bogurodzica, załadowały się do technikum pełnego zbuntowanych nastolatek po liceum. Niby nastolatki, niby artystyczny bunt, ale jabola to - w dupę Pinia - nie było z kim opierdolić za szkołą. O losie złośliwy...
Trafiliśmy z Najwspanialszym-Z-Bliźniaków do grupy równie barwnej co sympatycznej i bliskiej memu sercu. Nasz 2osobowy skład uzupełniła Foto-Rodzynka-W-Cieście - niewiasta z dzielnicy najbardziej szczodrej we wspieraniu przyjezdnych okolicznościowym podarkiem. Znaczy się wpierdolem.
Weekendowe wyprawy naszej trójki do szkoły stały się na długi czas stałym punktem w terminarzu...

Czas mijał. Nastał oto dzień, gdy przyszło mi zdawać egzaminy wszelakie, wiedzą się wykazywać, elokwencją błyskać i inne takie czynności wykonywać. Wczoraj dane mi było podejść do ostatniego z egzaminów - zawodowego. Nie pozostaje mi już nic więcej, jak czekać na wyniki...

Wolność!
Weekendy bez szkoły, zadań domowych, tematów do focenia, realizacji dziwnych projektów - w końcu można zrobić coś dla siebie! Sprzęt na plecy zapakować, notes do łapy chwycić i ruszyć na polowanie, łowić tematy do kolejnych ambitnych notek tworzonych ku uciesze gawiedzi...

Przepraszam za mały zastój który miał miejsce na 30latku - teraz już wiecie, co było powodem :)

piątek, 13 stycznia 2012

Sonda!

Z początkiem roku zapytałem:

CZYM CIĘ URACZYŁ LOS W TE ŚWIĘTA?

Wnioskując z Waszych odpowiedzi - najlepszą częścią świąt był moment, gdy można było iść do pracy ;) Wyniki:

  • a idz mi w pizdu z tą choinką, w końcu mogę odpocząć w pracy 63 (41%)
  • wymarzonym prezentem 39 (25%)
  • zestaw kosmetyków 29 (19%)
  • sweterkiem/skarpetkami 27 (17%)
  • rachunkiem z gazowni i wyrownaniem za centralne ogrzewanie 25 (16%)
  • nie wiem co to, ale już jest wystawione na allegro 11 (7%)

Tradycyjnie pojawia się na dole nowa sonda. Jej temat? A czego można było się spodziewać...

Wsi spokojna, wsi wesoła...

Pora zimowa to była, lecz zimy Matka Natura skąpiła. Miast śniegu drzewa łamiącego - błoto jeno było, miast dzieci po gościńcu biegających by śnieżkami się rzucać - pustka panowała. Nawet wiater leniwiej jakowoś wiał.

Rok to był Pański tysięczny czterysetny prawie, rok dziwny, albowiem znaki wszelkie na niebie i ziemi wskazywać miały że tego roku rzeczy wielkie nadejść mają: to krowa na Jakubowej gospodarce cielę dwugłowe powiła, to na zakrystii u księdza proboszcza niepokalane poczęcie gosposi miejsce miało, to znów żona Jakubowa męża swego, Jakuba z cielęciem dwugłowym w sytuacji niedwuznacznej przyłapała.

Zaprawdę powiadam Wam, rzeczy dziwne przepowiadały rzeczy jeszcze dziwniejsze które stać się miały dopiero.

No i nadejszły te dziwniejsze, psia ich mać.

Rok wspomniany był czasem, gdy bardowie w szranki stanęli, by piórem i pieśnią swą o miano najwybitniejszego walczyć. Nie szczędzili przy tym języka, bystrości umysłu a i złośliwości czasem, bowiem świadomym był z nich każdy, że jeno oryginalność w piśmie i śpiewie sukces gwarantować im może.
Był pośród bardowej braci i Trzydziestus z Latkowa, od roku świat zdobywający swym humorem wysublimowanym, smaku dobrego wyczuciem w słowie i piśmie. Jeno ze śpiewem ciężko u niego było, albowiem dźwięki które z gardzieli jego dobywać się czasami miały okazję, nie śpiew słowiczy, lecz wyjące podczas dymania cielę dwugłowe Jakuba przypominały.
Złośliwi twierdzić mieli w zwyczaju, że Trzydziestus imię swe przyjął od iq jego umysł na tym poziomie określającego, jednak prawdę o pochodzeniu imienia barda tego znała jedynie niewiasta jego życia.
Promował się więc Trzydziestus po świecie słowem swoim w piśmie zawartym, chcąc zdobyć nagrodę dla najwybitniejszego z piewców, o głosy słuchaczy swych prosił, a nawet przez grzeczność i nawet nie krzyczał w przerażeniu gdy słuchaczka jego któraś bez makijażu mu się objawić zdecydowała.

Szedł Trzydziestus władzę nad światem zdobywając dusza po duszy, aż do miejsca doszedł, gdzie cielę dwugłowe w zagrodzie wyło, a ludność kartoflem przegniłym gosposię przeganiała rycząc, że czy po kolana, czy nie po kolana - lajfiryndyj na zakrystii u księdza trzymać nie pozwolą.
W miejscu owym Trzydziestus u studni zasiadł świat spod kapelusza swego obserwując. Czekał na znaki których gołąb pocztowy Intjernetus dostarczyć mu miał, a znaki to które miejsce Trzydziestusa w rankingu bardów określić miały...

Noc była zimna. Deszcz zamiast śniegu zacinał, w ciemnościach cielę dwugłowe byka ze swą matką stojącego obok pomyliło. Mucząc niezadowolone język swój krowi o żłób wycierało, byk zaś w zadowoleniu skąpany zastanawiał się, jakim by sposobem raz jeszcze miejsce krowy zająć.

Godzina duchów wybiła. Trzydziestus gołębia pochwycił by wyniki rankingów wszelakich poznać. Wziąwszy w swe dłonie rzekł 'krwia mać jego w rzyć chędożoną!', albowiem informacje nieprzychylnym mu były. Głosy na niego spływające dobrze rokowały, lecz w zawodach o najwybitniejszego koronę, stanął także Maciej z Musiałowa. A wiedzieć Wam trzeba, że w czasach owych Maciej popularnym młokosem będąc, starać się o głosy nie musiał, albowiem stada wielbicielek jego równie małoletnich co i grzejących się na Macieja, gotowe były głosy oddawać do ostatniej krwi kropli.

Widząc sytuację ową, wspomniał Trzydziestus słowa kuzyna swego, wielkiego mędrca Markusa z Ustroniusa: 'no stary, nie ma chuja we wsi' które to słowa sytuację jego na chwilę ową najlepiej przedstawić mogły.

Gdy pierwsze drgnienie złości w Trzydziestusie wygasło, zdecydował on walczyć dalej o miano najlepszego pomimo, że skazanym z góry na porażkę został. Przyznać powiem trzeba było, że Maciej z Musiałowa na ogiera niezłego rokował, przy którym i największa cnotka niewydymka już za lat kilka miała mięknąć w kolanach. Gdzie tam więc Trzydziestusowi mierzyć się było z młodzikiem po dwakroć w wieku mniej posuniętym...

Wstał więc trzydziestus, po zadzie się podrapał i pomimo pory już późnej oznajmił wszystkim wokół:
- sms`y o treści reści A00335 na numer 7122 ślijcie, albowiem jeno w ten sposób w chwale na tarczy wrócić z pola bitwy będzie mi dane. Poddać się nie zamierzam, pomimo że walka moja na porażkę skazaną jest!

czwartek, 12 stycznia 2012

Lubisz blog 30latka? Przeczytaj to!

Jak już zapowiadałem jakiś czas temu, blog 30latka startuje w konkursie na bloga roku 2011. Ze swojej strony udało mi się wprowadzić blog do 2go etapu, w którym potrzebuję już Waszej pomocy w postaci głosów.

Jeśli z chęcią wracasz na 30lat.blogspot.com - masz okazję odwdzięczyć mi się za moją radosną twórczość. Wyślij SMS o treści A00335 na numer 7122 - koszt sms`a: 1zł netto. 

Jeśli piwo w knajpie kosztuje 6 do 10 zł, a dobry wpis na 30latku poprawił Ci humor niczym walnięty browarek (lub kieliszek wina) - nie wypada pożałować 1zł ;)
Czymże jest sms za 1zł wobec 10 zeta które wydasz kupując paczkę fajek...?

Pamiętajcie! Liczę na Wasze głosy!

środa, 11 stycznia 2012

Szybka scenka rodzajowa - sprawy damsko-męskie

Późna pora, prawie noc. Prawie śpiąc, leżymy w łóżku kontemplując wieczorne chwile, miziając się po głowach, dłoniach itepe. Pies cicho chrapie w pokoju obok, sąsiadka za ścianą drze się na męża, ktoś na ulicy zaintonował na cały głos pieśń pradawnych wojowników 'idą gliny sk*wysyny'.

Najwspanialsza-Z-Żon zagadkowo mi się przygląda widząc, jak uśmiecham się pod nosem.
- Z czego się śmiejesz?
- A uśmiecham się, patrzę na Ciebie, wspominam i takie tam...
- Śmiejesz się ze mnie?!
- Nie Kotek, uśmiecham się. Lubię patrzeć, jak dojrzewasz, jak zmieniasz się z wiekiem w dojrzałą kobietę...

Świat już wiedział co się szykuje. Sąsiadka za ścianą zamilkła, szczury przestały tuptać w piwnicy i pochowały się w najciemniejsze zakamarki przeczuwając wybuch bomby który zaraz nastąpi, pies w pokoju obok zbudzony atmosferą nadchodzącego Armageddonu wstrzymał oddech.

- wiesz co, jesteś świnia, mówisz mi ciągle świństwa że się starzeję i jest mi naprawdę przykro!

Tak, mój pierwszy stosunek analny tego wieczoru - jednym słowem jestem w dupie. Ze szczerego serca staram się wybrnąć jeszcze szczerszymi słowami:

- to nie o to chodzi, że się starzejesz, oboje jesteśmy coraz starsi i nic tego nie zmieni. Mówię tylko, że im jesteś starsza, tym lepiej wyglądasz z wiekiem, stajesz się pełniejszą kobietą... Widzisz, kiedyś byłaś jak smakowita, pikantna zapiekanka, taka z zielona cebulką, serem, pieczareczką, na chrupiącej bułeczce z piecyka... A teraz z czasem jesteś jak zdrowy, pożywny obiad, taki ze świeżą surówką, ziemniaczkami tłuczonymi i wypieczonym, solidnym i intensywnie przyprawionym kawałek mięsa wołowe...

Czas stanął w miejscu, nawet czerwone krwinki wycofały się w najodleglejsze części układu krwionośnego.

- P R Z Y T Y Ł A M ?!?!?!?!?!

Obracam się zadem do Najwspanialszej-Z-Żon ignorując dobywające się z Jej połowy łóżka sugestie gdzie mogę sobie wsadzić swoje komplementy, oraz różne barwne określenia na temat męskiej znieczulicy, ostatecznego poziomu zbydlenia i innych rzeczy, których każdy mężczyzna nasłuchać się musi, gdy nad karkiem jego wisi niczym kosa - radosna atmosfera ogólnie panującego PMS`a...

wtorek, 10 stycznia 2012

Żałoba, wojna i konie

Żałoba panuje w mym sercu, żal przepełnia po brzegi mą duszę, szczęka drży nieco i dłoń także nie jest taka sprawna jak zwykle.
Odszedł mój wielki przyjaciel, jeden z tych, który był najbliższy sercu, który ogrzewał mnie swoim ciepłem, spędzał ze mną czas w najgorszych momentach asekurując sobą, otulając, piszcząc skórę.
Podarł się mój ulubiony sweter.
Odszedł dziś rano ten, który nie z owcy ani z barana zrobionym nie był, lecz z plastikowca jakiegoś, dziergany przez małe żółte rączki na 2gim końcu świata. Nie wiem nawet jak długo był ze mną - pamiętam go od zawsze. Początkowo nie do końca lubiany, jakiś taki... jasny, nie pasował do glanów, skór, Komandosa. Lecz z czasem, gdy zaczęliśmy się rozumieć - udało nam się stworzyć duet idealny: on i ja, niczym dwaj zdobywcy świata kroczyliśmy ulicami ociekając zajebistością, budząc podziw i zazdrość. Jurne dziewoje rzucały się w nasze objęcia, okoliczni żule spuszczali wzrok wiedząc, że nie są godnymi zerkania na mój sweterek, a pani w Żabce widząc w co jestem ubrany - nigdy, ale to nigdy nie chciała kaucji doliczyć za butelkę. Wiedziała, że człowiek noszący taki sweter to człek z klasą, wino szybko w bramie opierdoli i butelkę na pewno odda.

Odszedł mój przyjaciel. Wrzucony do pralki ze stadem innych ciuchów, stał się ofiarą odzieżowej zawiści jakichś plugawych jeansów Najwspanialszej-Z-Żon. Spodnie te nie mogąc znieść wspaniałości obok której przyszło im się kręcić w pralce, zaczepiły zamkiem o ramię sweterka i podczas wirowania - rozszarpały na strzępy moją 2gą skórę.

Można więc zaryzykować stwierdzenie, że pośrednio Najwspanialsza-Z-Żon rozwaliła mi bobrem sweter.

Ból rwie moją duszę, muszę jakoś odreagować nieszczęście, które spadło dziś na mnie.
Na szczęście jedna z moich ulubionych użyszkodniczek w pracy, napisała 'procedura' przez ó kreskowane.
Nie mogę się zdecydować w który ze sposobów ją wyszydzić.

*****

Nadchodzą czasy barwne. Niewiasty stajenne do kina się wybierają by film podziwiać. Film, zwiastun którego zapowiada dzieło o wartości dla koniarzy równie wielkiej, jak Gibsonowej Pasji dla katolika.
Spodziewam się więc, że Dziewoje udadzą się do kina, zrobią konkurs 'która z nas wsadzi sobie więcej popcornu do twarzy', następnie zdemolują ostatni rząd, by finalnie przebeczeć pół filmu śliniąc się jednocześnie do półnagiego torsu głównego bohatera.
To jest wersja optymistyczna. W wersji pesymistycznej rozjuszone niewieście stado:
- będzie ociekać agresją na widok fryza nazywanego przez bohatera hannowerem
- zacznie głośno komentować inteligencję scenografa gdy źle dopasowane siodło będzie obijać kręgosłup konia
- a ostatecznie pobije ochronę starającą się uciszyć zagłuszającą film dysputę o tym, że z tak chujowym dosiadem to bohater może się drapać po jajach w fotelu a nie pchać dupsko na konia

...to może być ciekawy materiał na wpis, chyba jednak wybiorę się z nimi.

*****

Szykuje się wyprawa jaskiniowa. Może już pora zapolować na kolejnego Kosmicznego-Najeźdźcę-Wkręcidupka?

niedziela, 8 stycznia 2012

Wypuść człowieku kobietę z domu.

Niby rzecz wiadoma i jasna - kobieta zwierzę stadne, czasami lubi występować w towarzystwie jedynie przedstawicielek swojej płci. Wybiera się więc niewiasta do knajpy by odbyć wieczór babski w towarzystwie innych niewiast, porozmawiać chwilkę, poplotkować... Się zawsze zastanawiam jeno: po cholerę w takim razie odstawia się niczym szczur na otwarcie kanalizacji? Jako facet jestem przekonany, że do rozmowy wystarczy piwo i suche miejsce. Po co więc Najwspanialsza-Z-Żon nakłada na siebie trzecią warstwę gładzi podkładowej, spryskując jednocześnie głowę czymś, co sprawia że włosy wyglądają jakby tego nie użyła, a co kosztuje dobrych kilkanaście zeta? Czy każda kobieta tak działa? Jaki jest tego sens? Planują licytację dotyczącą ilości nałożonych na siebie związków chemicznych? A może ta mieszanka ma odstraszać komary? Nie, przecież jest środek zimy...

Spróbuj człowiecze nie pójść środkiem nocy do knajpy w celu odebrania swej niewiasty - od razu coś do domu przyniesie. I nie chlamydię - to by było zbyt proste i oczywiste. Najwspanialsza-Z-Żon skupia się na nieco bardziej zaawansowanych  ewolucyjnie organizmach - to przyniesie kota znalezionego na dworze, to pawiem rzuci przez długość łazienki...
Dobrze, że sklepy odzieżowe w porze nocnej są zamknięty, wtedy dopiero mogłyby się dziać sceny dramatyczne!

Dane mi było ostatnimi czasy uczestniczyć czynnie w wieczorze babskim. Oczywiście nie zostałem zaproszony przez sympatię do mej skromnej osoby, czy me wysublimowane poczucie humoru. Do niewiast doczepił się jakiś jegomość i zachodziła potrzeba, że będzie trzeba dać komuś w mordę.
Oczywiście zanim Najwspanialsza-Z-Żon wezwała posiłki, próbowała sama parlamentarnie wybrnąć z niezręcznej sytuacji...

...była to już pora ewidentnie nocna, jakiś samiec widząc dwie niewiasty siedzące samotnie przy barze, postanowił wykrzesać resztki swego uroku osobistego i zapolować na łasiczkę. Niestety biedaczysko nie wiedziało, że to co wziął za przyjaznego futerkowca, jest groźniejsze od głodnego niedźwiedzia, który przez przypadek podtarł sobie dupsko jeżem. Więc gdy niewzruszony delikatną sugestią towarzyszki Najwspanialszej-Z-Żon...
- Szanowny Panie, Pańskie towarzystwo nie jest nam miłe
...nadal prezentował swe wątpliwe zalety, do akcji wkroczyła ma 2ga połowa,  by tryskając elokwencją udzielić mu wyjaśnień w nieco bardziej przejrzysty sposób:
- S P I E R D A L A J !
Jak się łatwo domyślić, absztyfikantowi opadło wszystko, łącznie z zapałem na przedłużanie gatunku, oddalił się więc w kierunku bliżej nieokreślonym.

Trzeba przyznać, że podczas swej wizyty w barze, Najwspanialsza-Z-Żon wraz z towarzyszką miały przyjemność obcować z przedstawicielami będącymi uosobieniem śmietanki puli genowej naszego gatunku:

Był szeleszczący ortalionem książę gotów zorganizować niebo na ziemi:
- cześć, tak się bujacie na tej huśtaweczce przy barze, jak pozwolicie mi pobujać się z wami, to zapewnię Wam nieskończoną ilość alkoholu...

Był także jegomość, którego traktuję osobiście jako gwiazdę wieczoru. Człek ów przez los został pokarany po trzykroć:
- zainwestował w wódeczkę by serca wybranek zdobyć
- nadział się na męża jednej z nich
- nie wiedząc, która z niewiast jest zamężna, obstawiał w ciemno idąc dalej w konkury. Obstawiał źle.

Wódkę postawić i nie zaruchać. Toż to prawdziwy dramat Casanovy współczesnego...

poniedziałek, 2 stycznia 2012

Optymistycznie: dzień z 30latkiem

Nowy rok już od pierwszych chwil ocieka optymizmem, miłością oraz taką ilością słodyczy, że nawet Troskliwe Misie porzygałyby się od tego wszystkiego.
Czerpiąc radość z lepszych dni pełnymi garściami, wpadłem na jakże ambitny pomysł, by cały dzień zrelacjonować jeno w pozytywach, superlatywach, pochwałach oraz innych formach bezczelnego zakłamania rzeczywistości.
Zobaczmy, co z tego wyjdzie...

5:10
Dzwoni budzik. Otwieram oko lewe zaklejone snem i resztką śliny która nie wiedzieć skąd znalazła się na poduszce.
Biorę telefon do ręki by wyciszyć budzik - niech Najwspanialsza-Z-Żon jeszcze pośpi.
Zgodnie z przewidywaniami, patrzę nietomnym okiem lewym na ekran telefonu, przestawiam budzik o 15 minut, odwracam się do niego dupą by podkreślić swój stosunek do tak wczesnego wstawania, po czym zasypiam z nosem wciśniętym w okolice lewego ucha Najwspanialszej-Z-Żon. Wszak nic nie daje tyle szczęścia, jak 15 minutek dłuższego snu...

5:25
Przez sen czuję, że coś zaczyna mi wibrować w okolicy zada. Półprzytomny okręcam dupsko kołdrą, by żaden nocny koszmar nie dobrał mi się do zada, obracam się na 2gi bok. A tak, właśnie. Rozpoczynamy optymistyczny dzień, urwał jego nać...
Tryskając dobrym humorem zwlekam się z łóżka i drapiąc się po dupsku idę do łazienki..

5:26
W życiu człowieka jest wiele pięknych momentów: pierwsza miłość, otrzymanie wymarzonego prezentu, zdanie trudnego egzaminu, czy moment zwycięstwa z ciężką chorobą. Jednak żadna, ale to żadna tych chwil nie może się równać z momentem, gdy człowiek puszcza pierwszego, porannego sika. Zastępy anielskie trąbią mu w duszy, łza wzruszenia przez policzek się toczy, nawet pies jakby dla uczczenia tej chwili - przestaje na moment lizać się po dupie. To właśnie jest piękny początek dnia!

5:40
Przez przedłużenie snu o 15 minut, nie mam czasu na zrobienie kanapek. Nie pozostaje nic innego, jak kupić po drodze coś do jedzenia. W sumie też dobrze, po co wciągać w pracy smaczne domowe jedzenie, jeśli można truć się zakupioną gdzieś na mieście kanapką, która ma więcej wspólnego z gruźlicą, niż witaminką pod postacią pomidora. A wspierajmy lokalny rynek produktów żywnościowych, a co! Niech jegomość, który składał kanapkę swoimi nie do końca czystymi dłońmi, zdobionymi czerniącymi się pazurami - też ma coś z życia! Wszak praca - to podstawowe dobro człowieka!

5:50
Każdego dnia człowiek uczy się czegoś nowego. O jakże raduje się serce gdy do łba wlewa się informacja, że jeśli sklep czynny jest od 6:00, to o 5:51 nie wpuszczą. Zaskakujące jest życie powiadam. Mam więc okazję poświęcić chwilę pod sklepowymi drzwiami na kontemplowanie poranka w mieście, tych ulic malowanych sprayem rozmaitem, pozłacanych resztkami sylwestrowego confetti, pozłacanych... no weź otwórz ten pieprzony sklep pindo a nie siedzisz nad ladą i patrzysz w okno jak szpak w pizdę!!!

5:56
Śniadanie to podstawowy posiłek każdego dnia. Musi być zdrowe, pożywne, dodawać nam energii do pracy, pobudzać ciało i umysł. Zakupuję produkty gwarantujące to wszystko memu samczemu organizmowi, chcę płacić, a sympatyczna ekspedientka z rozbrajającą szczerością rzuca mi w twarz: "ni mom wydać"...

5:58
Z życia trzeba czerpać ile się da. Korzystam więc z dodatkowego spaceru pomiędzy sklepami. Chłonę atmosferę poranka ciesząc się, że zwalczyłem chęć wbicia ekspedientce kartonu mleka w gałkę oczną. Zakupów dokonuję w 2ch pobliskich sklepikach ciesząc się za każdym razem, gdy sympatyczne panie za ladą patrzą na mnie ze wzrokiem srającego kota któremu mysia kość stanęła w poprzek dupy. Nic tak nie cieszy, jak ludzka życzliwość i optymizm od rana!

6:10
Jestem w firmie. Loguję się do systemów, odpalam monitory, czas zrobić kawę i rzucić się w wir pracy...

[aktualizacja]


7:10
Ciężkie warunki kształtują charakter. Muszę mieć już charakter wybitnie ukształtowany we wszystkie możliwe strony. Po godzinie walki z mailowymi dowodami ludzkiej głupoty i ograniczenia umysłowego, docieram do listu, który niczym pierwsze promienie słońca po długiej nocy - wlewa radość w moje serce: wygrałem wycieczkę na Karaiby wraz możliwością zakupu w promocyjnej cenie REWELACYJNEGO środka na poprawę męskości. Muszę jedynie przesłać kilkaset euro na numer konta tajemniczego banku mieszczącego się w Makumbowie Dolnym. I podobno informuje mnie o tym sam książę tego Makumbowa. Normalnie szlachta się mną - plebsem zainteresowała, aż w człowieku radość kwitnie!


7:20
Opowieść Wigilijna część 45, czyli wspomnijmy jeszcze raz kto co jadł na święta. Wszak należy się dzielić tradycją, przepisami, zwyczajami, co z tego, że robiliśmy już wcześniej to samo 44 razy, a wspominany po raz 45 karp już dawno temu w formie brązowego krecika dodryfował do morza.

8:50
Stare powiedzenie mówi: 'lepiej w rześkim chłodku, niż w ciepłym smrodku'. No a jak! W sam raz wpisuje się w ten obrazek sprawa naszych drzwi do pokoju, na naprawę których czekamy już od jesieni. No ale, nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło: w naszym pokoiku panuje prawdziwie zimowa atmosfera, zaś my w przerwach pomiędzy kolejnymi zgłoszeniami o efektach radosnej twórczości naszych niezastąpionych Użyszkodników, mamy okazję obserwować zimową florę i faunę lęgnącą się w zakamarkach naszego biura...

9:10
Przysłuchując się rozmowom w naszej firmie dochodzę do wniosku, że moi współpracownicy bardzo dbają o swoje zwierzątka domowe, starając się oszczędzić im stresu związanego z sylwestrem: "no podałam te tabletki uspokajające psom, działać działały: jeden z psów trzy dni sikał tylko w domu, a 2gi tak się rozjechał na łapach, że trzeba go było na rękach nosić". Toż to postawa godna naśladowania!

9:50
Kto by pomyślał, że mieszkańcy naszego miasta tak dbają o zdrowie fizyczne nawet w Sylwestrową noc! Opowieść z biurka obok: "...szłam rano z wnuczką obok tej siłowni co jest w parku pod chmurką i nagle młoda mi mówi: babcia patrz, ktoś zgubił majtki!". Ha! Teraz widać, jakie mamy odpowiedzialne, zdrowe i dbające o siebie niewiasty: nawet w zimną sylwestrową noc przybyła któraś na siłownię, by poćwiczyć na drążku!

10:43
współpracownikami. Jednocześnie mamy doskonałe ćwiczenie silnej woli i utrzymywania władzy umysłu nad ciałem, gdy dobiegając do wc człek przez łzy szepce sobie pod nosem "zdążę, zdążę, jeszcze dwa kroki i zdążę"...

[aktualizacja]


11:40
Nic tak nie motywuje do działania, jak nagłe przypomnienie sobie, że przed świętami należało przesłać na zaliczenie projekt teczek do portfolio. Ahhhh, ten nagły skok ciśnienia, nawet kawa na bogato nie może się z tym równać!

13:10
W życiu każdego mężczyzny nadchodzi taki moment, kiedy jedyne o czym może myśleć, to czekająca na niego w domu świnka. Świnka w którą będzie się mógł zagłębić by penetrować, lizać, ssać i ciamkać. Nic tak nie poprawia samopoczucia jak świadomość, że na obiad będą wieprzowe żeberka!

14:30
Berrrrrrrrrrrrrk! Żeberka wciągnięte. Pies zapchamy resztkami ze stołu rozwalił się na podłodze niczym Tupolew w lesie. Jedyne co nie pasuje na tym obrazku, to unosząca się w powietrzu woń pieczonej świni zamiast kaczki.

15:10
Pora się wyplątać z objęć Najwspanialszej-Z-Żon, starającej się pochrumkując przez sen przekonać wszystkich dookoła, że nie przysypia. Nadejszła ta chwila, kiedy trza zrzucić z siebie zbędne ciuchy i zabrać się za to, co prawdziwy facet jest w stanie porządnie zrobić nawet śpiącej babie: pozmywać naczynia.

*****

Niestety, nie udało się doprowadzić notki do końca. Nawał popołudniowych spraw nijak nie sprzyjał realizacji pomysłu...

niedziela, 1 stycznia 2012

Zgodnie z obietnicą: WOŚP

Uwielbiam ciężkie poranki. Świat skąpany w "bulu i nadzieji" sam nie wie, czego chce. Po rurach w bloku niosą się dźwięki porannych kackup, na czwartym piętrze dogorywają ostatki imprezy, babcia z 2go już dzieli się z wszystkimi radosną pieśnią dobywającą się z radia. Sądząc po powtarzających się słowach "kochajmy", "tulmy dzieci", czy "być tam gdzie wzrok nie sięga", to albo pieśń o niemieckim pedo-szajsen-porno, albo jakaś katolicka kapela grająca w radiu z ryjem.

Pora ruszyć dupsko i spełnić obietnicę: zrobić coś dla innych. Zgodnie z deklaracją, wystawiam na aukcji przestrzeń pod banner reklamowy. Aukcja ma charakter charytatywny, dochód z niej idzie na WOŚP.

Dane najważniejsze:
Reklama będzie wyświetlana na stronie 30lat.blogspot.com do 16go lutego 2012 roku włącznie
Reklama będzie widoczna na stronie głównej i każdej podstronie bloga w miejscu, gdzie teraz znajduje się ten banner, o:



Format reklamy: jpg/gif/png, max 290px / max 210px, max 80KB
Reklamy stron porno i łamiących prawo - odpadają.

Co może zaoferować blog?
Ponad 80k odsłon w ciągu ostatniego roku, stali czytelnicy (ponad 0,5k fanów na FaceBooku), ponad połowa czytelników w przedziale wiekowym 20-29lat, kilkanaście % w przedziale 16-19 lat i podobna ilość dla przedziału 31-35.

Na dobrą sprawę osoba, która wygra licytację, będzie mogła umieścić dowolną grafikę - może to nawet być sweet zdjęcie kotka, albo fotka półnagiego kloszarda grającego na mandolinie pod pałacem prezydenckim. Wszystko zależy od Was. Oczywiście nie naruszamy dobrego smaku i prawa ;)

Link do aukcji: http://aukcje.wosp.org.pl/show_item.php?item=569859