Woodstock.
Przyplątuję się do nas młodszy brat kolegi. Z młodszymi braćmi jest tak, że lepiej unikać. Nie wiem... kijem odgonić, paralizatorem postraszyć, gazem pieprzowym siknąć w oczy czy coś. Ale nie w tym przypadku. Młody rokuje na Prawdziwego Samca: włos długi, glan na stopie, tylko głos jeszcze cipowaty i w sprawach damsko-męskich nieśmiały...
Na szczęście jesteśmy MY! Znaczy się Najwspanialsza-Z-Żon i ja. I my zbawimy tę duszę umęczoną, to my udzielimy Młodemu lekcji życia, zrobimy z Niego takiego ogiera, że nawet samice żółwia błotnego będą się grzały na jego widok! A co!
Zgarniamy więc Narybek i w towarzystwie Wielkiego Wodza oraz kilku(nastu) puszek piwa udajemy się na spacer po woodstockowych terenach, starając się nie wdepnąć w żadne zwłoki, rzygi, czy kulturalnie śpiące przy rowach persony.
Żar leje się z nieba, kurz chrzęści w zębach. Szczęśliwie kolejne konserwy gaszącego pragnienie płynu ratują nas przed śmiercią w męczarniach. Są jednak i dobre strony gorąca: nastoletnie łanie ściągają z siebie wszystko co mają, by tylko było chłodniej. Tym oto sposobem uczestniczymy w festiwalu nagich brzuchów, obcisłych krótkich spodenek i miejscami cellulitu wielkości przerośniętego kalafiora.
Idziemy niczym pochód PiSuarów pod pałac prezydencki: szeroko, dostojnie, tylko w dłoniach puszki piwa zamiast zniczy; zaduma i skupienie zdobią nasze twarze.
Młody strzela ślepiami to na lewo, to na prawo, to lico mu czerwienią zapłonie, to znów ręka zadrży - bez mała można sobie wyobrazić burzę emocji i hormonów kotłującą się w jego organizmie.
Odnoszę wrażenie, że ogólna atmosfera pochodu dodaje Młodemu pewności siebie, bowiem uczeń nasz zaczyna coraz pewniej zerkać w dekolty kręcących się wokół niewiast. W końcu z jego ust dobywa się ciche:
- fajne cycki miała...
Najwspanialsza-Z-Żon zerka na obserwowaną przez Młodego niewiastę:
- push up.
- że co? - rzuca zaskoczony Narybek.
- że nie miała cycków - ze stoickim spokojem odpowiada moja Druga Połowa.
- no jak nie miała, jak miała? - dopytuje Młody z miną szczeniaczka, któremu ktoś najpierw pokazał gumową kość, a później ją schował za plecami.
Najwspanialsza-Z-Żon odchrząknęła dostojnie.
- taki stanik. Jak nie masz cycków to go zakładasz i już masz.
W tym momencie widać, jak Młodemu zaczyna walić się cały świat. Gdzieś pomiędzy zdziwieniem a przerażeniem rozgląda się dookoła. Najwspanialsza-Z-Żon bezlitośnie wdeptuje ucznia w ziemię obserwując otoczenie:
- ta nie ma cycków, ta też nie, ta będzie miała za trzy lata, ta będzie miała fajne bimbały ale dupa jej się rozrośnie, ta ma fajne teraz ale za dwa lata będą obwisłe...
Obserwuję młodego - widać, jak lega w gruzach jego idylliczna wizja świata, gdzie cycki zawsze sterczą dumnie, gdzie biodra nigdy nie rozrastają się wszerz, gdzie pomarańczowa skórka może być jedynie pozostałością po cytrusie.
Młody szukając ratunku patrzy na mnie. I co mu mam powiedzieć?
- no tak jest. Po pięciu latach małżeństwa poznasz dużo o wiele okrutniejszych prawd.
Kurde, żebym tylko nie przesadził. Jeszcze Młody stwierdzi, że baby są zbyt niepewnym elementem i w chłopcach zagustuje?
Nie ma się co zastanawiać: pora przejść z teorii do praktyki. Nieco na prawo od ścieżki którą podążamy, stoją dwie sympatyczne i całkiem nieźle wyposażone Niewiasty. Tak, zdecydowanie, to jest TA pora, kiedy Młody przełamie swoją nieśmiałość. Wołam Młodego:
- Jezus, widzisz tą laskę w pasiastym cyc-halterze?
Młody jak zwykle w takich chwilach zabłysnął inteligencją:
- w czym kurwa?!?!?
No ja pierdolę, jak toto da się kiedyś radę rozmnożyć to będzie cud...
- cyc-halterze, staniku! Ta po prawej!
- no widzę...
- to załatw mi jej numer telefonu.
Młody przybrał minę świnki morskiej podczas pierwszego kontaktu z rurą włączonego odkurzacza. Zbladł nieco, w kolanach ugiął, głosem drżącym rzekł:
- e, ale jak...
- no co, ładna?
- no ładna...
- cycki ma?
- no ma...
Najwspanialsza-Z-Żon rzuciwszy okiem znawcy potwierdziła:
- tak, ta ma.
Więc nie pozostaje mi nic innego, jak z ojcowską czułością zmotywować Młodego do startu w stronę właścicielki kuszących bimbałów:
- no to wypierdalaj.
Nie podziałało. Narybek zamiast ruszyć prezentując swe wdzięki, przeszedł obojętnie obok niewiast, z łbem spuszczony, wzrokiem nieobecnym, no ja pierdolę! Zerkam na Najwspanialszą-Z-Żon - wszak jak nie patrzeć, mizdrzenie się do obcego cyca może zostać przez niewiastę moją źle odebrane:
- Dżona, pokażę mu jak się to robi, ok?
Najwspanialsza-Z-Żon przeczuwając moją klęskę zgadza się ochoczo, pewnie licząc na to, że zamiast numeru telefonu dostanę z liścia w twarz.
Poprawiam spodnie, wciągam brzuch, sprawdzam, czy glany nie są za czyste i rzucam od niechcenia w stronę Młodego:
- patrz i ucz się, zaraz będę miał jej numer telefonu!
...i ruszam w stronę Niewiast krokiem pewnym, męskim, i... o nie. Nie, tak nie będzie. Ja się nie będę produkował dla gówniarza, niech też coś z tego wydarzenia wyniesie. Wracam po Młodego, łapię za rękę, za nogę, przerzucam sobie przez plecy i ruszam z protestującym balastem do Niewiast.
Kilkanaście kroków później stoimy przed właścicielkom jednych z zacniejszych cycków jakie dane jest mi widzieć tego dnia. Aj, żebym miał 10 lat mniej i nie był żonaty...
Niewiasty spoglądają na nas z niepewnością, pora przemówić. Starając się patrzeć w oczy interesującej mnie Łani, rzekłem:
- Cześć. Ta cipa przewieszona przez mój kark musi się nauczyć jak zdobywać numery telefonów od Sympatycznych Niewiast. Obiecałem mu, że go tego nauczę, a że nie chciał sam podejść, to musiałem go przynieść. Jak się bardzo ładnie uśmiechnę - dostanę Twój nr?
W tym momencie dla podkreślenia pełni sympatii którą pałam do cy... do Rozmówczyni - wykonałem uśmiech rodem z Eastwoodowego Gran Torino:
Widocznie urok osobisty i sympatyczna twarz sprawdziły się, bowiem 20 sekund później wklepywałem do komórki nr Niewiasty, sycząc w stronę Młodego:
- tak to się robi, Cipo!
*****
Stoimy znów przy Najwspanialszej-Z-Żon. Ja z potwierdzonym numerem telefonu, Młody oświecony moją wiedzą i praktyką, Najwspanialsza-Z-Żon z rozczarowaniem - wszak nie dostałem z liścia w ryj.
Żar nadal leje się z nieba. Otwieramy kolejne konserwy z piwem rozglądając się wokół. Szukam Narybkowi kolejnego zadania. Wokół gwar, od sceny dobiega muzyka, od zachodu dolatuje smród pobliskich ToiToiek. Wiem.
- Jezus, masz questa. Podchodzisz do pierwszej laski która wyjdzie z ToiToia, bez względu na to jak będzie brzydka. I masz powiedzieć: "cześć, srałaś?".
Nie da się ukryć: nadmiar wrażeń albo piwa przełamał w Młodym wszelkie hamulce. Widząc otwierające się drzwi ruszył dzielnie w stronę wyłaniającej się ze sracza niewiasty i z gracją warchlaka walącego się w błoto wypalił na pół kilometra:
- cześć, srałaś?!?!
Łza wzruszenia stoczyła się po naszych licach. Nasz chłopiec dojrzał!
*****
Późne popołudnie. Młody przepytał już chyba połowę woodstockowiczek o czynności fizjologiczne. Chyba powinienem go jeszcze uświadomić, że z Niewiastami można porozmawiać o czymś innym niż o sraniu, ale mamy zbyt dobry ubaw widząc reakcje na Jezusowe pytania.
Powoli kierujemy się w stronę obozu. Nagle na naszej drodze staje ONA! Młodemu oczy się świecą, serce wali, pot zimny wychodzi na czoło. Tak, właśnie ONA będzie testem ostatecznym dla naszego ucznia: ładna, doposażona, powabna, z beztrosko przerzuconym przez ramię plecakiem, nawet w miarę czysta! Milkniemy czując nastrój chwili. Podchodzę do Młodego:
- masz questa.
Więcej nie muszę nic mówić, wiemy o co chodzi. Młody rusza na polowanie, na odchodne rzucam za nim:
- powiedz jej, że ma ładny plecak!
Słońce ma się ku zachodowi. Wieczorne powietrze delikatnie chłodzi nasze wygrzane ciała. Gdzieś z przodu Młody przełamując swe lęki rozmawia z Tą Jedyną. Wzruszenie nas ogarnia, wznosimy nieme toasty unosząc konserwy z piwem do ust.
Po kilku chwilach wraca do nas Jezus. Dziwnie blady. Albo nawet i zielony. Coś mi nie gra. Pytam:
- i co, masz jej numer?
- nie.
- jak to nie?!
- no nie.
- to co jej powiedziałeś?
- no, że ma ładny plecak.
- i co odpowiedziała?
Zapadła cisza. Młody drżącym głosem odpowiedział:
- że pożyczyła go od córki...
To była jego ostatnia lekcja tego dnia. Ostatnia i chyba najtrudniejsza. Lekcja życia.
*****
BONUS!
Kilka dni po powrocie z Woodstocku, Najwspanialsza-Z-Żon wygrzebała gdzieś na woodstockowych galeriach zdjęcie na którym jestem utrwalony z Młodym podczas zdobywania numeru ;)
Dzięki uprzejmości En A Zet foto - przed wami rwący Łanię 30latek:
En A Zet - dzięki! :)
faktycznie fajne cycki miała! :D
OdpowiedzUsuńZapomnialem ci chyba podziekowac za lekcje mistrzu, wiec teraz dziekuje :D. To dzieki wam spedzilem zajebiscie woodstock xd
OdpowiedzUsuńJezus.
:D Niezapomniane lekcje
UsuńPopieram @Pricz
OdpowiedzUsuńI fajnie zobaczyć że jest nowa notka po przeczytaniu wszystkich poprzednich :)
Zostaje do końca internetu ;D
Skomentuję w nowomowie: <3
OdpowiedzUsuńDobre pióro! Też piszę, ale niestety próbuje się zabić we mnie wszelkie indywidualne cechy piśmienne, narzucając mi arcypoprawność gramatyczno-stylistyczno-nadętą. Nigdy się temu nie daj :(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, sukcesów
http://pustaperspektywa.blogspot.com
http://najpiekniejszarzeczswiata.blogspot.com
Jesteś mistrzem :D Prawdziwy guru i wzór do naśladowania :D
OdpowiedzUsuńMyślałam, że to licentia poetica, a Ty młodszego kolegę naprawdę przerzuciłeś przez plecy :D
OdpowiedzUsuńBrawo za przekazywanie wiedzy młodszym pokoleniom :D
Genialne!
OdpowiedzUsuńSzacun chłopie:-)
OdpowiedzUsuńO i stałeczka do puszki podpięta :D
OdpowiedzUsuńNo ba! Mój ulubiony zestaw: nikuś f601 + 50mm ;)
UsuńMyślałem, że z tym przerzuceniem przez ramię to metafora była... :P
OdpowiedzUsuńPatrząc na fotkę to z Ciebie faktycznie niezły podrywacz!
OdpowiedzUsuńTakie Ciacho poderwać do góry trzeba mieć siłę - nie tylko przebicia! ;)
a co jeśli 30latek ma taką wyobraźnię i zdolności pisarskie, że najpierw wypatrzył w necie zdjęcie a później opowiedział całą historię a my mu wszyscy uwierzyliśmy?!?
OdpowiedzUsuń;)
a tak serio to uwielbiam, zaglądam, czytam i zawsze poprawiam sobie humor- tak trzymać! :)
~Andzia
Wątłe masz coś te łydki... pewno stąd przechył na lewą burtę ;)
OdpowiedzUsuńA cycki niewiasty zaiste - rubaszne :)
Wiesz, długo analizowałem skąd ten przechył - dopiero zdjęcia przed-tym i po-tym pokazały, że łapałem równowagę bo musiałem jednocześnie wklepać nr telefonu Niewiasty, przechylić się do Niej żeby cokolwiek słyszeć (muzyka już grała) i (chyba) utrzymać jeszcze puszkę piwa.
UsuńNie mam pojęcia, jakim sposobem to wszystko udało się wykonać jednocześnie...
To że dałeś rade potwierdza Twój kunszt podrywu :D
Usuńświetny tekst :) naprawdę przyjemnie się czytało - gratuluje ;)
OdpowiedzUsuńDawno się tak nie uśmiałam. :D Dobrzy jesteście. Najlepsi! :D :D :D
OdpowiedzUsuńO kurczę, naprawdę go przerzuciłeś..Fajna fota, fajny tekst ;) .
OdpowiedzUsuńA ileż to lat ma ten młody narybek, że on taki jeszcze nieogarnięty??
Cycki wcale nie za duże, ale przyjemne dla oka ;)
pozdr.
K.
fajnie się czytało, dopóki na zdjęciu nie zobaczyłam siebie :p ale dzięki za komplementy odnośnie moich cycków xD
OdpowiedzUsuńDroga Pani - powinnaś się cieszyć! Wszak stałaś się natchnieniem do napisania tej notki! ;)
UsuńNo cycki pierwsza klasa.
UsuńGrunt, że nie pierwsza klasa gimnazjum... ;)
Haha no cycki masz na prawdę pierwsza klasa:) a i poderwana zostałaś nie przez byle kogo;)
Usuńahhahahahhahahah, sory, napiszę komentarz jak się uspokoję bo się śmieję :D
OdpowiedzUsuńboże jak śmiesznie ahahahhahahahaha!
pozdrów brata :D
...ale ja nie mam brata o.0
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń@glanujchodnik - usunąłem Twój link. Podczas uzyskiwania zgody na publikację zdjęcia, obiecałem Rączej Łani, że polecą na bloga tylko te beztwarzowe ;)
UsuńMam nadzieję, że nie masz mi tego za złe.
Uśmiałem się! A fotka przednia - wyglądasz kozacko
OdpowiedzUsuń