Niedzielny poranek. Szkoła. Przerwa.
Zaspany jak borsuk ledwie wybudzony ze sny zimowego, powoli pełznę w stronę szkolnych kibli.
Tak, Prawdziwy Samiec idzie siku.
Celebrując każdy krok, wspinam się dostojnie po kilku schodkach prowadzących do toalet. Na prawo - męska, na wprost - damska. Damska nie wiedzieć czemu, zazwyczaj jest zamknięta. Nie wiem, może jakaś awaria, albo akcja dywersyjna woźnego, który teraz pewnie gdzieś z ukrycia obserwuje z satysfakcją miny zdesperowanych niewiast, zmuszonych do wejścia na teren Prawdziwych Samców.
Ale ale... oto i stoi jedna z nich. Zagubiona, niewieścia dusza o oczach żółtych od nadmiaru moczu zgromadzonego w organizmie. Niewinnie rozgląda się wokół wlepiając wzrok w dyplomy szkolne, ale ja wiem: przed chwilą odbiła się od zamkniętych wrót damskiego klopa. I liczy na to, że da radę skorzystać z męskiego...
...niby od niechcenia też rzucam okiem w stronę dyplomów. Chyba jakaś wygrana w siatkówkę, coś o innych sportach, promowanie zdrowego trybu życia... Mając na uwadze fakt, że jesteśmy na terenie gimnazjum, odpowiedniejsze byłyby plakaty dotyczące zapobiegania ciąży i walki z uzależnieniami. Ale to nieważne, bo gdy tylko odwróciłem wzrok w stronę tablicy z dyplomami, Niewiasta Żółtooka wykonała szybki zwrot i czmychnęła do męskiego WC.
HA! Mam Cię!
Bezczelnie, krokiem pewnym i donośnym wkraczam na Samcze Terytorium. Wchodząc na teren świątyń dumania, widzę, jak Żółtooka bez mała zabija się o kolejne drzwi, starając się uciec do jednej z kabin.
A to świnka... Myśli, że nie wiem, że nie widziałem. A tu taka zdrada... Krocząc w kierunku kabin z radością armii radzieckiej która zobaczyła burdel pierwszy raz od miesiąca, odchrząkam donośnie, by podkreślić fakt tego, że jestem. I że zaraz będę czynić rzeczy brzydkie, wulgarne, mlaszczące i głośne.
Po rozpaczliwym łomocie dobiegającym z jednej kabiny, szybko określam gdzie jest moja przyszła ofiara. Mhm... Druga od prawej. Nucąc pod nosem wątek z Gwiezdnych Wojen, ładuję się do trzeciej kabiny od prawej. Najgłośniej jak się da otwieram zamek i wyciągam atrybuta, by drżącej ze wstydu i strachu Żółtookiej w kabinie obok zadać cios ostateczny!
Traaaaa la la siaaaaaaaaaaaaala siaaaaa la laaaaaaaaaa, strumień ruszył szeroko i wartko, wali z pęcherza jak z wiadra, by wzmocnić efekty dźwiękowe kieruję strumień bezpośrednio w oczko wodne wewnątrz muszli. Dźwięki wody spuszczanej z męskiej zapory wypełniają całe Samcze Terytorium, chlupot niesie się donośny i jeno bezsilne westchnięcie w kabinie obok zaburza tę mocznikową orgię...
STOP!
Wstrzymałem strumień, nasłuchuję. Korzystając z hałasu w mojej kabinie, Żółtooka stara się cichutko siuśnąć... wstydliwe ciurkanie tajniackiego siknięcia zostaje rozpaczliwie powstrzymane gdy strumień autorstwa mojego przestał hałas czynić...
...i tylko wstydliwe siurk... siurk.. z kabiny obok cichutko się dobywa...
...oczyma wyobraźni widzę Żółtooką, jak z gaciami wokół kostek i czerwoną z wysiłku gębą stara się odlać na Małysza, lewitując gołym dupskiem 40cm nad oszczanym sraczem, bez trudu jestem sobie w stanie wyobrazić jej zaciśniętą szczękę i żyły na gardzieli i łzę toczącą się po policzku, zaraz pod wytrzeszczonymi ślepiami których wyraz jednoznacznie określa, co by była w stanie mi zrobić, gdyby mnie dorwała w ciemnej uliczce...
Odcharkuję bezlitośnie, rwącą się spod wątroby flegmą spluwam do kibla i spuszczam resztki moczu przy akompaniamencie cichutkiego szlochu w kabinie obok. A jak! Zrzucając ostatki zbędnych mi płynów kończę sikanie, podkreślając całość siermiężnym pierdnięciem. Jeśli moczowa orgia nie wykończyła sąsiadki, pierdnięcie godne nakarmionego fasolą nosorożca, powinno ją dostatecznie dobić.
A jak! Nie będzie mi już więcej żadna niewiasta do męskiego klopa bezczelnie wchodzić!
Mija kilka chwil. Myję ręce. Powoli. Bardzo powoli. Rzucam okiem przez ramię, Żółtooka nadal nie wychodzi z kabiny. Cichutkie szelest zakładanych ubrań sygnalizuje, że zaraz wyjdzie z sali cierpień. Uśmiecham się złowieszczo zastanawiając się, czy zabezpieczyła swe damskie ciuszki przed zetknięciem z wnętrzem kabiny. Wszak samiec nie zawsze bawi się w konwenanse i czasami z pierdziawy do klopa nie trafi i przyozdobi i sedes i podłogę sympatycznym krecikiem, który w zwyczaju ma ślady po sobie brązowe zostawiać.
Tak... Na kolejnej przerwie będę musiał zerknąć, czy Żółtooka ma brązowe mazy na ciuchach...
nigdy już nie wejdę do męskiej toalety po tych szczegółach z krecikami....
OdpowiedzUsuńŻałosne...
OdpowiedzUsuńNiektórzy biorą wszystko nazbyt poważnie :)
UsuńMiszcz! :D
OdpowiedzUsuńHaha, zestresowałeś biedną Żółtooką;)
OdpowiedzUsuńWiesz jak ciężko oddać mocz na nie swoim terytorium?:)
a ja tam nie mam oporów.. jak przyciśnie to i w męskim zrobię co potrzebuję , a dźwiękami się nie przejmuję - w końcu w kolpie można! :p
OdpowiedzUsuńPoziom żartu leci na łeb na szyję. niestety.
OdpowiedzUsuńCoś taki mściwy ? Kobieta też człowiek :P
OdpowiedzUsuńTrza było szarmancko się zapytać czy papier podać. Zdemaskowałbyś niewiastę i na dżentelmenta wyszedł zarazem :P
Hue hue, bij w wroga!
OdpowiedzUsuńTo że się danego humoru nie rozumie, nie znaczy że jest on słaby. =] Wręcz przeciwnie, 30latek zastosował sito, odrzucające buraków; taki humor trzeba umieć zrozumieć (tak jak i w przypadku South Parku). ;-)
OdpowiedzUsuńMasz plusa za Star Warsy, Panie 30!
~Matt
Ile wpisów na tym blogu przeczytałeś?? Bo ja wszystkie i dlatego uważam, że mam prawo powiedzieć, że poziom żartu leci w dół. Przez pierwsze dwa lata się zaśmiewałam; teraz to co napisane wydaje mi się bardziej wymuszone - bo napisać coś trzeba, a treść i humor na tym niekoniecznie zyskuje.
UsuńNie wiem czy musisz pisać o "burakach", mało to eleganckie, poza tym nawet jeżeli było jakieś sito to przyznasz, że przeczytanie całego bloga jest najlepszym, a ja dalej tu.
NIe bronię 30 latka ani nic wym stylu, ale mam wrazenie ze doszukujecie sie w tych tekstach jakiejś wiekszej głebi. Teksty sa takie jakie jest życie na codzien i takie jaki jest sam 30 latek. Zryte. I mam nadzieje że nigdy nie dojdzie do sytuacaji w której bedzie pisal bo musi cos napisac. Taka Jego spaczona natura że czasem jest chujowo a czasem chujowiej ;)
Usuńpzdr
NZŻ
Tak, też przeczytałem wszystkie wpisy.
UsuńNie, nie tyle doszukuję się głębi. Uważam jedynie, że humor quasi-chamski (typowy dla 'south parku', 'zabójczej broni', mojego najbliższego towarzystwa, czy chociażby wpisu który komentujemy) jest zrozumiały dla wąskiego grupa osób, który ma dość luźne podejście od niektórych (nie wszystkich, ale pewnych) kwestii. Ten humor jest, jak to napisała(ś) NzŻ - zryty, a to mój ulubiony typ humoru. Nie każdy go rozumie, i tyle. Stwierdzenie "burak" to takie moje osobiste podejście do osób, które sobie z tym humorem nie radzą.
Nie chciałem wywoływać filozoficznej dysputy na tym blogu, bo to ostatnia rzecz której tu potrzeba. ;-) Zatem przepraszam za podjęcie tematu i po prostu liczę na kolejne wpisy - bo są (jak dla mnie) świetne i uwielbiam je czytać. :)
~Matt
A może czasem dyskusja jest potrzebna? 30latek milczy, może coś przemyślowywuje :P pisząc że jest coraz słabiej nie do końca umiałam zdefiniować o co mi chodzi i już się sama zastanawiałam, że może się czepiam, ale już wiem. powtarzają się te same porównania, sformuowania. brakuje mi zaskoczenia.
Usuńp.s. nie mam tu żadnego konta to jestem anonimem, ale tak szczerze, to co za różnica? z całym szacunkiem, ale krotom też mi nic nie mówi..
Tak, wiem, że forma jest powtarzalna i być może (po tych ponad dwóch latach) przewidywalna, zauważyłem to jeszcze na długo przed SIK`iem.
UsuńCo w związku z tym?
No cóż. Praca wre...
*****
...zaś w temacie oburzonych (głównie niewiast): śmianie się ze mnie gdy miałem palec w dupie, lub gdy tarmosił mnie ortopederasta jest ok, ale ubaw z niewiasty przyłapanej w męskim wc już jest BE? Ludzie... więcej dystansu do samych siebie...
Naprawdę, nie wyobrażam sobie, co może mieć do roboty na tym blogu Czytelnik, który nie potrafi się śmiać z siebie samego...
Uprzedzając żale i lamenty które mogą się pojawić w przyszłości: to mój blog, moje miejsce w którym piszę to, co mi łeb na palce przyniesie. Nie podaruję sobie okazji do wyszydzenia jakiejkolwiek sytuacji w obawie, że któryś Czytelnik poczuje się urażony. Mój blog, moje zasady. Nie akceptujesz ich - rozstańmy się w pokoju i zgodzie. W Internecie jest wystarczająco dużo poprawnych politycznie, pisanych pod publiczkę blogów.
Tyle w tym temacie z mojej strony.
ale kto napisał, że "ubaw z niewiasty przyłapanej w męskim wc już jest BE"? bawić się można, ale jak wyżej.. i tylko tyle. pomijam fakt, że w wizycie w męskiej toalecie nie widzę niczego dziwnego.. ale to już pewno od osoby zależy;)
Usuńno i tak rozważam opcję rozstania się, nie wiem tylko czy o to Ci chodzi - żeby tracić stałych czytelników.. ale może to jak z przedsiębiorstwem... rośnie, rośnie, a potem upada.. przynajmniej w teorii ekonomii, w uproszczeniu
A Wy naprawdę sądzicie że pisanie tutaj jest pod publiczkę i po to zeby mieć stado stałych fanów? Gdybym z tego 30 latkowego pisania miała dom z ogródkiem to mogłabym to zrozumieć. My naprawde nie popadamy w depresje kiedy ktos odchodzi i nie rzygamy teczą kiedy pojawia sie ktos nowy ;) Chcesz czytaj, nie chcesz nie czytaj. Amen.
UsuńNZŻ
To po co to jest? jak to ma być czyjeś tylko, nie pod publiczkę to można sobie w domu pamiętnik pisać, albo w wordzie klepać i zapisywać...
UsuńBo są tacy którym się to podoba.
Usuń~Matt
Zastanawiające, że wszyscy "psioczacy" nagle piszą jako anonimowi :)
OdpowiedzUsuńWięcej odwagi moi drodzy!!!
Popłakałem się ........ :D
OdpowiedzUsuńAnkaR.
OdpowiedzUsuńtrafiłam na link z Twoim blogiem na stronie voltahorse.pl (koniowaci),wpisy podobają mi się raz bardziej ,raz mniej , tak jak z sexem , raz lepiej raz gorzej. Ogólnie poprawiasz mi humor jak cholera :).
Nie trać weny, jest super :)