Wciąż się dziwię. Dziwi mnie, jak to jest, że aby obudzić Najwspanialszą-Z-Żon, nie wystarczy cmoknięcie w policzek, szepnięcię do ucha, lecz trzeba wykonać conajmniej cmoknięcie przypominające dźwiękiem odgłos towarzyszący krowie przy wyciąganiu kopyta z błota. Z drugiej strony próba puszczenia jakiegokolwiek, nawet najmniejszego, najsubtelniejszego bączka-cichacza pod kołdrą, od razu postawi Najwspanialszą-Z-Żon na nogi bez względu na to, jak twardo spała... Jak to jest?
Jak to jest, że 2gi raz wzięliśmy ze schroniska psa a nie sukę, pomimo, że suki z założenia przyjemniej czochra się po brzuchu... Przyjemniej? Tak, jest luz psychiczny w przypadku suk. Spróbuj solidnie podrapać psa po brzuchu. Zawsze gdzieśtam w gąszczu kłaków czai się psi mroczny, wilgodny i odrażający pędzel czekający tylko na to, by tknąć Twoją rękę. Ta świadomość może człowiekowi zniszczyć psychikę!
Jak to jest, że mamy łóżko 1,9 x 2,1 metra, a zawsze, ale to ZAWSZE budzę się przyciśnięty do ściany mając do dyspozycji ledwie 40cm wyrka? Jak to jest, że drobna Najwspanialsza-Z-Żon ze swoim mikroorganizmem jest w stanie zająć taką przestrzeń łóżka? Przecież gdyby Ją rozwałkować na placek grubości 1mm, to nie ma szans, by jego powierzchnia zakryła całe łóżko. W jaki więc sposób w nocy zajmuje całość naszego małżeńskiego łoża? Zagięcie czasoprzesteni czy jak?
Jak to jest, że czekając na mecz naszej reprezentacji w piłce nożnej, oglądam jakąś grę na boisku nie wiedząc nawet, że to już trwa starcie którego oczekuję? Bo skąd mam wiedzieć, że drużyna mająca w nazwiskach jakieś same Szczapopasku, Kałmanawardze, Umbwata-Makumbwa jest reprezentacją Polski?
No dobra, nie znam się na piłce nożnej za bardzo, nie przejawiałem nigdy specjalnych uzdolnień w tym temacie: raz chcąc wykopać piłkę stojąc na bramce trafiłem stopą w słupek (łamiąc przy tym paluch), zaś innym razem próba skorzystania z boiska na podwórku skończyła się tym, że... hm... Jak to określić... No rozpędziłem się by podskoczyć do poprzeczki i jakoś dziwnie o nią zawadziłem ręką no i podrzuciło mnie siłą rozpędu do góry, no i poleciałem i lecę, i lecę, i widzę jak unoszę się już na poziomie koron drzew, tu dzięciołek, tam wiewiórka, obróciłem się w powietrzu i wtedy do głosu doszła siła ciążenia i wróciłem na ziemię. Tyle, że jak dupnąłem o glebę to rękę mi wygło i nadgarstek się złamał.
Zgadza się - piłkarz ze mnie marny, ale kurcze... Jak to jest, że słuchając głosu komentatora nie wiem, czy wymienia on nazwiska naszych graczy, czy też wrzuca mi w jakimś dziwnym języku brzydkie rzeczy na moją matkę?
Jak to jest, że w Tańcu Z Gwiazdami nie widziałem wczoraj żadnych gwiazd? Czekałem dobre 10 minut, zamiast gwiazdozbiorów był jedynie jakiś Dzięcioł, czy Szpak, kilka kulejących wróbli i napuszona kwoka z miną, jakby dopiero co odkryła stonkę ziemniaczaną. Toż to powinno się nazywać Wieczór Ornitologiczny, a nie Taniec Z Gwiazdami.
Jak to jest, że mam ciągle więcej pytań, niż odpowiedzi? Kto mi odpowie na te wszystkie pytania?
Odpowiem tak, jak odpowiedziala naonczas 3,5 letnia corka moja pierworodna, jak sie spytalem, dlaczego w czasie mojego odkurzania nagle wszyscy musza wstac i chodzic tabunami po domu: Oj tatuś, bo taka jest zasada!
OdpowiedzUsuń